Ostatnio w prasie wspominano Świdnicę w związku z agitacją Młodzieży Wszechpolskiej w tamtejszych szkołach. Ale wybryki nacjonalistów to tylko wycinek z obrazu miasta. Inne wycinki to: przepiękne zabytki obok paskudnych gomułkowskich plomb, upadek kilku zakładów przemysłowych w III RP, bezrobocie (5833 na 61,5 tys. mieszkańców), nadzieje związane z bliskością Wałbrzyskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej i budową fabryki Electrolux. I Bach. – Każde miasto dziś szuka wyróżnika. My chcemy, żeby jednym z naszych było granie Bacha tak jak w jego czasach – mówi Witold Tomkiewicz ze Świdnickiego Ośrodka Kultury, współorganizatora Festiwalu Bachowskiego, który w lipcu odbył się po raz szósty.
Bach i festiwal
Dlaczego Bach w Świdnicy? To proste. W 1729 r. o posadę kantora-organisty parafii ewangelickiej Kościoła Pokoju pw. Świętej Trójcy w ówczesnym mieście Schweidnitz starał się uczeń Bacha, niejaki Christoph Gottlob Wecker, urodzony w Friedersdorf am Queis (dziś Biedrzychowice koło Lubania Śląskiego). Miał list polecający od swego mistrza, który zaświadczał, iż kandydat uczestniczył z powodzeniem w wykonaniach kantat w kościele św. Tomasza w Lipsku. Wiadomo też, że Wecker, który ostatecznie otrzymał tę posadę, zwrócił się do Bacha z prośbą o nuty jego „Pasji” (prawdopodobnie tej wg św. Mateusza) i że dzieła lipskiego kantora były tu wykonywane wielokrotnie.
Kościół Pokoju to miejsce szczególne. Wraz z podobnym, w niedalekim Jaworze, został wpisany w 2001 r. na listę UNESCO. Obie świątynie zbudowano po wojnie trzydziestoletniej na mocy pokoju westfalskiego. Budowniczowie otrzymali jednak utrudnienia: kościoły z nietrwałego budulca – drewna i gliny – trzeba było stworzyć w rok poza murami miejskimi. Mimo to szczęśliwie przetrwały, a dzięki konieczności spełnienia owych wymogów możemy dziś podziwiać nowatorstwo ich konstrukcji, a we wnętrzu maestrię przepięknych barokowych polichromii i drewnianych rzeźb oraz wspaniałą – jak to w drewnianych wnętrzach – akustykę.