Zarząd Nokii zrobił wszystko, żeby zmiana prezesa przeszła bez wstrząsów. Ostrożność o tyle jest wskazana, że prawdziwe miliony lubią ciszę i spokój. Nokia to największy na świecie producent telefonów komórkowych i czołowa europejska firma technologiczna. Tworzy jedną piątą fińskiego eksportu, zatrudnia 60 tys. osób w 120 krajach. Akcje Nokii są na giełdach w Sztokholmie, Paryżu, Frankfurcie, Nowym Jorku i Helsinkach (na tej ostatniej to aż 80 proc. wartości wszystkich). Etykieta „międzynarodowy koncern” tym razem nie została przyklejona na wyrost.
Na początku sierpnia podczas konferencji prasowej odchodzący Jorma Ollila (54 l.) przedstawił swego następcę, z którym długo i skutecznie współpracował. Olli-Pekka Kallasvuo (52 l.) będzie przejmował stery firmy stopniowo. Cały proces potrwa do czerwca 2006 r. To ma być dodatkowa gwarancja, że w fińskim gigancie nic złego się nie stanie.
Giełdy, zgodnie z planem, zareagowały bez emocji. – To była naturalna i oczekiwana zmiana – uspokaja Kuba Pancewicz, dyrektor generalny polskiego oddziału Nokii. O odejściu Ollili spekulowano od dawna. Podobno prezes, który jest najpopularniejszą osobą w Finlandii, chce wystartować w przyszłorocznych wyborach prezydenckich. Jego znajomi twierdzili, że Jorma jest już zmęczony telekomunikacją, a przed emeryturą chciałby jeszcze odnieść sukces w innym dużym koncernie. Może w jednym z kilkunastu przedsiębiorstw, w których radach nadzorczych zasiada (m.in. w Fordzie, koncernie paliwowym Shell)? W wielu firmach przyjęliby go z otwartymi ramionami.
Na razie Jorma Ollila, jak śpiewał zespół Perfect, „wie, kiedy ze sceny zejść niepokonanym”. – Odchodzi w blasku chwały jako autor wielkiego sukcesu Nokii – mówi Magda Borowik z badającej rynek nowoczesnych technologii firmy IDC.