Powstawaniu rankingu towarzyszyło oczywiście pytanie: czy warto wskazywać najlepszych i najgorszych w Sejmie, gdzie tych drugich było bez liku, a tych pierwszych bardzo mało? Czy warto przygotowywać ranking w sytuacji, gdy parlament ma rekordowo niskie notowania opinii publicznej?
Mimo tych wątpliwości uznaliśmy, że przedsięwzięcie ma sens. Po pierwsze, jest to już w „Polityce” tradycja i trzeba ją cenić. Po drugie, fatalny wizerunek parlamentu nie może przesłonić faktu, że wśród prawie 900 uchwalonych ustaw nie wszystkie były bublami. Prawie trzy setki spośród nich utorowały nam drogę do Unii Europejskiej, a w końcówce powstały tak istotne akty prawne, jak ustawa o wolności gospodarczej, o lobbingu czy o partnerstwie publiczno-prywatnym. Na początku kadencji przyjęto ważne rozstrzygnięcia sprzyjające rozowojowi przedsiębiorczości, a potem zmierzono się jednak z częścią projektów mających uzdrowić finanse publiczne, porządkować prawo administracyjne czy karne. W tej kadencji wprowadzono zasadniczą zmianę ustrojową, ustanawiając bezpośrednie wybory wójtów, burmistrzów i prezydentów miast.
Był to także Sejm trzech pierwszych komisji śledczych. Nie da się pominąć faktu, że dzięki komisjom kilku posłów zrobiło kariery, a kilku się skompromitowało. Widoczne jest to także w wynikach naszych rankingów. O ile w 2003 r. wygrał bezapelacyjnie Jan Rokita, uznawany za najlepszego z dotychczasowych śledczych, to w latach następnych już takich karier nie było. W obecnym rankingu, podsumowującym całą kadencję, znaleźli się posłowie uczestniczący w komisjach śledczych (Rokita, Nałęcz, Dobrosz, Grabarczyk), ale nie tylko z powodu pracy w komisji. Ocena dotyczyła całej ich działalności. Charakterystyczne, że wśród wyróżnionych nie znalazł się żaden z członków komisji orlenowskiej, a więc tej, która najczęściej i najgłośniej zwracała na siebie uwagę.