Archiwum Polityki

Złudzenia Prospera

Na afiszu warszawskich teatrów pojawiły się dwie inscenizacje inspirowane „Burzą” Williama Szekspira, podpisane przez świetnych reżyserów z różnych pokoleń. Obie warto zobaczyć. Widz nie powinien jednak spodziewać się pouczającej baśni o mądrym magu Prosperze, do jakiej przyzwyczaiła nas tradycja.

Burza” w Teatrze Rozmaitości, którą reżyseruje Krzyszfot Warlikowski, tegoroczny laureat Paszportu „Polityki”, zaczyna się, jak tragedia Szekspira, katastrofą. Tylko ją słyszymy: w ciemności z głośników dobiegają dźwięki lecącego samolotu, sygnał karetki, podenerwowane głosy, krzyżujące się jak przez radio. Teatr nie uruchamia jednak maszynerii inscenizacyjnej; to tylko impuls dla wyobraźni widza, który sam musi sobie dopowiedzieć, z jaką katastrofą mamy do czynienia. Początek spektaklu przypomina tzw. próbę czytaną w teatrze. Przy stojącym na proscenium stole Prospero (Adam Ferency) w swetrze opowiada córce dzieje swego wygnania i obecną sytuację, w której los jego dawnych wrogów, zagnanych przez burzę na wyspę, tkwi w jego rękach. Bardzo długo, niemal do granic cierpliwości widzów, trwa ta powolna opowieść, toczona cichym głosem przy jednej świeczce. Przy stole siedzi jeszcze ktoś krótko ostrzyżony, bezczelnie ziewający. To Ariel (Magdalena Cielecka). Sługa czy towarzysz(ka) niedoli?

Scena jest prawie pusta. Wyspa Prospera nie jest konkretnym geograficznym punktem. To raczej sztuczna przestrzeń rozrachunków dawnych win, miejsce, w którym bohaterowie wystawiani są na życiowe próby. Dwór Alonza, króla-uzurpatora i dawnego prześladowcy Prospera, to w wizji Warlikowskiego współczesne VIP-y w smokingach, z laptopami. Widzimy ich siedzących w lotniczych fotelach, gadatliwych, złośliwych, nudzących się, planujących zbrodnie. Zdegenerowanych pełnią władzy. Ariel doprowadza ich do obłędu: w jednej z najpiękniejszych scen spektaklu zbrodniarze w rozdwojeniu oglądają siebie samych, wijących się w fotelach, jak pod wpływem potwornego bólu.

Kolejny wątek zaczyna się przy wysokim barowym stoliku. Szekspirowski opój Stefano (Jacek Poniedziałek) jest przylizanym, zadufanym prostakiem w mundurowej marynarce i w białych slipach.

Polityka 3.2003 (2384) z dnia 18.01.2003; Kultura; s. 62
Reklama