Jest coraz więcej do dziedziczenia. Wielu Polaków w ciągu ostatnich 12 lat wzbogaciło się i wciąż się bogaci. Nie było wojny, nacjonalizacji, wymiany pieniędzy, które w przeszłości przekreślały dorobek całych pokoleń. Prywatyzacja i reprywatyzacja oddały i wciąż oddają w prywatne ręce coraz większy majątek – od nieruchomości po akcje przedsiębiorstw – ten zaś, który był w rękach obywateli jeszcze przed 1989 r.: pola, działki, place i domy, nabrał realnej wartości.
Ludzie przywiązują coraz większą wagę do tego, co stanie się z rodzinnym dobytkiem. Najlepiej widać to w kancelariach notarialnych. Prezes Krajowej Izby Notarialnej Leszek Zabielski twierdzi, iż liczba osób, które spisują swoją ostatnią wolę, systematycznie rośnie. Jednocześnie coraz więcej spraw trafia do sądów. Jeśli podział spadku, którego równie dobrze można było dokonać u notariusza, odbywa się w sądzie, oznacza to tylko jedno – konflikt.
Ułamek rodziny
Leszek Zabielski uważa, że w wielu przypadkach konflikty powoduje – albo przynajmniej podsyca – już samo obowiązujące w Polsce prawo spadkowe, w zasadzie niewiele zmienione od 1947 r. Nie nadąża ono za zmieniającą się rzeczywistością. Nie potrafi jej ogarnąć i jedynie ją komplikuje.
II Rzeczpospolita nie zdążyła zunifikować prawa spadkowego; na terenach Galicji obowiązywały przepisy CK Austrii, w Poznańskiem – pruskie, na Kresach – X tom Zwodu Praw Cesarstwa Rosyjskiego, a na terenach byłej Kongresówki – kodeks Napoleona. Jego filarem w sferze prawa spadkowego był tzw. testament działowy, do dziś obowiązujący w wielu krajach europejskich. Na jego mocy można było swobodnie podzielić majątek i przekazać spadkobiercom konkretne rzeczy – jednemu dom, drugiemu samochód, trzeciemu srebrne łyżeczki.