Archiwum Polityki

Albo koka, albo cola

Nowym prezydentem Chile po raz pierwszy została kobieta, w sąsiedniej Boliwii Indianin Evo Morales – socjalista i populista, rzecznik rolników uprawiających kokę. W pierwszą podróż wybrał się do swojego idola Fidela Castro. To zły scenariusz dla Waszyngtonu.

Boliwia była do niedawna jednym z krajów marginesowych – trudno dostępna w wysokich Andach, co prawda wielka (ponad 1 mln km kw.), ale słabo zaludniona (7,7 mln mieszkańców), odcięta od morza, biedna (PKB na 1 mieszkańca – 900 dol.), nie odgrywała dotychczas większej roli na zachodniej półkuli. Budziła tylko zainteresowanie wielkich koncernów ze względu na ogromne złoża gazu ziemnego i pokłady rudy żelaza. Także zainteresowanie Waszyngtonu, ponieważ Boliwia jest trzecim na świecie producentem kokainy, jednym z głównych producentów liści koki, które po przerobieniu na narkotyk różnymi drogami trafiają do największego odbiorcy – Stanów Zjednoczonych. To z powodu walki z koką Waszyngton utrzymuje w stolicy Boliwii – La Paz – drugą co do wielkości ambasadę w Ameryce Łacińskiej (po Kolumbii, gdzie od lat trwa wojna wszystkich ze wszystkimi).

To Stany Zjednoczone są motorem walki z narkotykami – to one finansują tę wojnę. Boliwia otrzymuje na ten cel 150 mln dol. rocznie. Od zaangażowania w walce z koką Waszyngton uzależnia swoją pomoc ekonomiczną, a także poparcie w Międzynarodowym Banku Rozwoju, gdzie dla Boliwii odłożone jest pół miliarda dolarów. Od osiągnięć w walce z narkotykami zależy też przedłużenie poza 2007 r. klauzuli największego uprzywilejowania w handlu z USA i wiele innych korzyści. Krótko mówiąc – walka z koką to sprawa kluczowa dla stosunków słabej Boliwii z supermocarstwem, które na zachodniej półkuli jest znacznie bardziej „super” niż w Europie lub w Azji.

Koka to jest to

Jednakże dla miejscowych rolników, wśród których przeważają Indianie Aymara, koka „to jest to” – uprawa tradycyjna od pokoleń, jedyne źródło dochodu z dziada pradziada. To lekarstwo, używka, źródło dobrego samopoczucia na dużych wysokościach, koka to jest ich świat.

Polityka 4.2006 (2539) z dnia 28.01.2006; Świat; s. 57
Reklama