Sprawne posługiwanie się fajerwerkami i dorobienie do tego zajęcia przekonującej filozofii może uczynić artystę sławnym. To jest przypadek Chińczyka Cai Guo-Qianga. Pokazy pirotechniczne organizował dla największych muzeów i galerii świata, zapewniając sobie status twórcy oryginalnego i znanego. W jego dziełach pojawiają się też jacuzzi (wraz z kąpiącymi się), kolejki z wesołego miasteczka, stare łodzie czy pole golfowe. Udało mu się nawet przedłużyć o 10 kilometrów Mur Chiński, co prawda jedynie za pomocą zapalonego lontu, ale zawsze coś. Tym razem z jego artystyczną wyobraźnią zapoznać się mogą bliżej Polacy. Cai przygotował w Zachęcie kilka instalacji składających się m.in. z latawców, kołysek, archiwalnych zdjęć PAP i flag. Ale wbrew pozorom rzecz nie jest o dzieciach i dla dzieci, a wręcz przeciwnie, o totalitaryzmie, wolności jednostki, ideologii i innych bardzo poważnych sprawach. Kto chce, zachwyci się tylko pełną wyobraźni wizualną stroną całego tego monumentalnego przedsięwzięcia. Kto chce, zaduma się nad ukrytymi sensami i przesłaniami, jakie pragnie nad Wisłą zostawić po sobie ów Chińczyk z amerykańskim paszportem. Kogo zaś wciągnie owa łącząca pierwiastki Wschodu i Zachodu zabawa z symbolami, może obejrzeć sobie filmy dokumentujące jego poprzednie akcje. Oczywiście były i fajerwerki, ale wyłącznie w dniu wernisażu i zaledwie przez kilka sekund. Kto więc przegapił, ten następnej okazji szukać musi gdzieś w Londynie, Nowym Jorku czy Szanghaju.