Jednodniowa konferencja międzynarodowa w sprawie pomocy dla Iraku zgromadziła w Brukseli liderów politycznych z Unii Europejskiej, Stanów Zjednoczonych i samego Iraku, a także sekretarza generalnego ONZ Kofiego Annana. W dniu konferencji Bagdadem wstrząsnęły kolejne wybuchy bombowe, padli kolejni zabici.
Nawet amerykański sekretarz obrony Donald Rumsfeld przyznał niedawno, że „statystycznie” ilość potyczek i zamachów w Iraku jest taka sama jak dwa lata temu. Po raz pierwszy 51 proc. Amerykanów uważa, że wojna z Saddamem była błędem.
Prozachodnie kraje arabskie wciąż nie wysyłają ambasadorów do Bagdadu. Condoleezza Rice, sekretarz stanu, podkreśliła w Brukseli, że demokratycznie wybrane władze Iraku mogą liczyć na wsparcie Waszyngtonu, ale przypomniała zarazem, że rząd premiera Dżafariego musi się starać o poprawę bezpieczeństwa, liberalizację gospodarki i demokratyzację społeczeństwa. Rice wezwała Syrię do uszczelnienia granicy z Irakiem (700 km), przez którą przenikają terroryści. Amerykanie nie wykluczają, że od marca przyszłego roku zaczną redukować swą obecność wojskową w Iraku (obecnie 135 tys. żołnierzy). Premier Dżafari, który z Brukseli poleciał na rozmowy z prezydentem Bushem w Waszyngtonie, zaznaczył, że oficjalne ustalenie jakiejś daty wycofania sił amerykańskich z Iraku byłoby na rękę ruchowi oporu.