Nie chodzi o osobę Józefa Glempa, tylko o tytuł. Media spekulowały ostatnio o przesunięciach kadrowych w Kościele. Podano, że kardynał Zenon Grocholewski, prefekt Kongregacji Wychowania Katolickiego, czyli watykański minister oświaty, miałby objąć metropolię warszawską po prymasie Glempie. Czy oznaczałoby to, że kardynał Grocholewski zostałby także prymasem Polski? Nie. Tytuł ten związany był od XV w. z metropolią gnieźnieńską, kolebką Kościoła w Polsce. Do upadku I Rzeczpospolitej prymas uważany był za zwierzchnika całego Kościoła w Polsce i za najwyższego z polskich dostojników kościelnych.
Od XVI w. z godnością prymasa związano funkcję polityczną: prymas zastępował króla podczas jego nieobecności w kraju lub w okresie bezkrólewia, on też nakładał koronę polskiemu monarsze. W Polsce odrodzonej po 1918 r. godność przywrócono. Prymasami tytułowano także po 1945 r. kardynałów Augusta Hlonda, Stefana Wyszyńskiego i Józefa Glempa. Ci trzej dostojnicy byli zarazem metropolitami Gniezna i Warszawy. Tę unię personalną zniosła reforma administracyjna zatwierdzona przez Jana Pawła II w 1992 r. Kardynał Glemp przestał być metropolitą gnieźnieńskim, pozostał metropolitą warszawskim, ale tytuł prymasa zachował. Dlatego abp Henryk Muszyński, mianowany metropolitą gnieźnieńskim po kardynale Glempie, tytułu nie używa – inaczej mielibyśmy naraz dwóch prymasów. Tak się więc sprawy ułożyły, że godność związała się z osobą, a nie z urzędem kościelnym. Ostatecznie los tytułu jest w rękach papieża. Od jego decyzji zależy, czy i w jakich okolicznościach będzie on używany w Polsce po odejściu kardynała Glempa. Dziś jednak w Kościele powszechnym honorowy tytuł prymasa praktycznie nie funkcjonuje, nie wspomina o nim kodeks prawa kanonicznego.