Marek Ostrowski: – Jak panią przedstawić polskiemu czytelnikowi? Znana w całej Francji prokurator (sędzia śledcza), odważna kobieta, której – pomimo sprzeciwu możnych tego świata – udało się zdemaskować ogromne defraudacje finansowe w jednym z największych w Europie koncernów i doprowadzić do skazania kilku najbardziej liczących się we Francji postaci politycznych.
Eva Joly:– Właśnie teraz sąd apelacyjny w sprawie Elf zwiększył skazanym wymiar kary. Mieliśmy więc rację, aby obstawać przy prowadzeniu śledztwa, za które bardzo nas krytykowano.
Pierwszy odruch władzy jest zawsze taki sam: wszystkiemu zaprzeczać.
Przez lata, aż do rozpoczęcia procesu sądowego, władza mówiła to samo: nie ma w aktach niczego. Sędzia śledczy prowadzi wojnę personalną. Śledztwo – jak wiadomo – jest poufne. Dopiero na podstawie posiedzeń sądowych opinia publiczna zdała sobie sprawę z zakresu defraudacji.
Skierowano panią do śledztw finansowych uważając, że to margines kariery.
Jak mówiła moja poprzedniczka, wydział finansowy był znany z tego, że produkuje ogromne akta, z których nic nie wynika. To bardzo trudne i żmudne śledztwa, wymagające współpracy z innymi państwami, brakujące części zagadki są starannie ukryte. Na początku pieniądze są czyste, wychodzą z firmy różnymi drogami. Trzeba znaleźć to, co często bardzo inteligentnie zakamuflowano. Najpierw samemu zrozumieć, jak pokierowano kombinacją finansową, a później jeszcze udowodnić przestępstwo. To nieustająca walka.
...przy ogromnej dysproporcji sił między biznesem a wymiarem sprawiedliwości. Biznes ma lepszych specjalistów.
Prawnik to człowiek, który zna się na wszystkim po trochu. Wie, jak działają instytucje, i nawet skomplikowaną kwestię prawną z pomocą książek może zgłębić w kilka dni.