W sensacyjnej powieści „State of Fear” (co przetłumaczyć można jako państwo lęku bądź stan zagrożenia), najnowszym dziele słynnego twórcy „Parku Jurajskiego” Michaela Crichtona, domniemany alter ego autora przyjmuje postać ekscentrycznego profesora ekologii idei Normana Hoffmana. Wyjaśnia on głównemu bohaterowi opowieści swą teorię na temat przemijania starych i pojawiania się nowych intelektualnych ekosystemów. Poszukując „przemieszczeń normatywnych konceptualizacji”, Hoffman i jego studenci po analizie artykułów prasowych oraz zapisów audycji radiowych i telewizyjnych z ostatnich dziesięcioleci dostrzegli zadziwiający fenomen. Oto w pewnym historycznym momencie zmienił się nagle ton, jakim amerykańskie środki masowego przekazu prezentowały publiczności problemy dotyczące środowiska naturalnego. Ni stąd, ni zowąd słowa takie jak kryzys, katastrofa, kataklizm czy plaga zaczynają pojawiać się w druku i eterze ze zwiększoną częstotliwością, sugerującą nagłe zagrożenie równowagi ekologicznej naszej planety. Ten historyczny moment, w przekonaniu Crichtona, to jesień 1989 r.
Wtedy właśnie tonie u wybrzeży Norwegii sowiecka łódź podwodna, ma miejsce katastrofa „Exxon Valdez”, Salman Rushdie zostaje skazany na śmierć przez ajatollaha Chomeiniego, rozwodzą się Jane Fonda, Bruce Springsteen, Mike Tyson, Kościół episkopalny wynosi zaś pierwszą kobietę do rangi biskupa. Prawdziwą przyczyną nagłego wzrostu świadomości ekologicznej jest upadek 9 listopada muru berlińskiego. Co ma mur do ekologii? Zdaniem Hoffmana bardzo wiele, choć związek ten nie jest na pierwszy rzut oka oczywisty. „Zmierzam, drogi Piotrze – kontynuje swój wywód profesor – do koncepcji kontroli społecznej. Do spoczywającego na każdym suwerennym państwie obowiązku panowania nad zachowaniem jego obywateli, utrzymywaniu ich w dyscyplinie i względnym posłuszeństwie.