Przed ćwierć wiekiem opowiadano, że Edward Gierek zapragnął poznać śląskiego malarza ludowego Teofila Ociepkę. Pochwalił dzieła, wyobraźnię artysty, wypowiedział też słowa krytyki: – Skąd wzięły się u Was na obrazach skrzaty? Przecież nie istnieją! Ociepka nie zaprzeczył i spytał: – Racja, panie sekretarzu, skrzatów nie ma. Ale jak nazywają się te maluśkie z brodami, w czerwonych czapkach, co kręcą się po izbie?
W swoim czasie na nieco podobne pytanie odpowiadał sąd Rzeczypospolitej, który już raz odmówił organizatorom rejestracji Związku Ludności Narodowości Śląskiej, uznając, że narodu śląskiego nie ma. Zainteresowani złożyli skargę do Trybunału w Strasburgu, który w 2001 r. uznał argumenty przedstawiciela rządu polskiego, lecz w wyniku odwołania Wielka Izba tego Trybunału rozpatrzyła sprawę raz jeszcze. Na początku 2004 r. ogłosiła, że polskie sądy nie złamały prawa odmawiając rejestracji związku i wytknęła inicjatorom, że zachodzą podejrzenia, iż powołanie ZLNŚ ma charakter polityczny, że to próba skorzystania z preferencji wyborczych (mniejszości narodowe zwolnione są z konieczności przekroczenia 5-proc. progu).
W złożonym jesienią ubiegłego roku kolejnym wniosku o rejestrację zrezygnowano więc z zapisu, że związek jest organizacją śląskiej mniejszości narodowej, a jedynie stowarzyszeniem osób deklarujących narodowość śląską. Tym samym stowarzyszenie odżegnuje się od politycznych (wyborczych) aspiracji. Sąd rejestracyjny uznał to jednak za zmiany kosmetyczne i ponownie powiedział „nie”. Problem jednak w tym – na co zwróciła uwagę apelacja – że zarządzenie spisu powszechnego z 2002 r. też miało charakter ustawy, a ta dopuszczała identyfikację „narodowość śląska”.