Archiwum Polityki

Wokulski na Dzikich Polach

Polscy inwestorzy na Ukrainie szykują pozwy sądowe o złamanie umów, gwarantujących im ulgi podatkowe w specjalnych strefach ekonomicznych. – Biznes nie chce wojować z władzą, którą popiera, ale innej drogi nie widzimy – mówią.

Jerzy Konik zaczął inwestować na Ukrainie 17 lat temu. Najpierw były to szklarnie i uprawa kwiatów, potem dom handlowy we Lwowie, biuro turystyczne w Kijowie. Dwa lata temu w jaworowskiej specjalnej strefie ekonomicznej wybudował fabrykę prezerwatyw, jedyną na Ukrainie. – Zachęcała niewielka odległość od polskiej granicy i tańsza niż w centrum kraju siła robocza – uzasadnia tę lokalizację Konik. Ze starą władzą, zwłaszcza administracją podatkową, musiał się wielokrotnie boksować, kiedy chcieli z niego zedrzeć skórę. Poparł pomarańczową rewolucję, z tęsknoty za normalnością dożywiał sektor polski na kijowskim Majdanie, rozwoził ulotki. Uwierzył, że dla inwestorów zaczynają się nowe czasy. Zielona ulica, jak obiecywał Wiktor Juszczenko.

– Zmieniło się, ale na gorsze – mówi Konik, na którego jak grom spadła informacja o zmianie ustawy budżetowej na 2005 r. Dowiedział się z telewizji, że z dnia na dzień zrewidowano kilkadziesiąt ustaw, kodeks celny, ustawy o VAT, akcyzie, o podatku dochodowym od osób prawnych. Zniesiono wszystkie ulgi w specjalnych strefach ekonomicznych i terytoriach priorytetowego rozwoju (TPR). Praktycznie zlikwidowano je, bo zabroniono wydawania nowych zezwoleń na działalność.

Nowe jak stare

Przepisy weszły w życie 31 marca, co w tutejszym systemie podatkowym oznacza, że odnoszą się do całego minionego kwartału, że trzeba zwrócić wszystkie pieniądze uzyskane z tytułu ulg od 1 stycznia: podatek od zysku, cło i VAT. – To katastrofa, mój biznesplan tego nie przewidywał – mówi inwestor. Wyliczył, że nowe prawo zwiększy koszty o 40 proc. A kłopoty się mnożą. Z powodu zlikwidowanej ulgi celnej nie może odebrać z granicy nowoczesnej linii do pakowania w folię. Nie miał wyboru, zatrzymał produkcję, rozpuścił ludzi na płatne urlopy.

Polityka 23.2005 (2507) z dnia 11.06.2005; Gospodarka; s. 52
Reklama