Archiwum Polityki

Intymny Wróblewski

+++

Są artyści, których przeciętny widz zwykł kojarzyć z jednym tylko dziełem. Tak się dzieje także z Andrzejem Wróblewskim, powszechnie znanym głównie dzięki słynnym i wstrząsającym obrazom z cyklu „Rozstrzelanie”. Czy słusznie? Oczywiście, że niesłusznie, przekonują już od dawna historycy sztuki. I tym tropem postanowiono pójść także w stołecznej Królikarni, wystawiając prace artysty z ostatnich dwóch lat jego tragicznie i przedwcześnie zakończonego życia. Wystawa nosi tytuł „Przekształcenia. Andrzej Wróblewski 1956–1957” i jest świadectwem wielkiej sztuki. O tych późnych pracach (cóż za paradoks, mówić „późne” w przypadku artysty 28-letniego) tak pisał 10 lat temu inny malarz Jarosław Modzelewski: „Wróblewski – wnikliwy obserwator – to wiedział i widział, że my: żyjący w miastach, kochający się, rodzący dzieci, zostaniemy na koniec sami w ciszy i smutku. Jednych to w ogóle nie obchodzi, a innym nie pozwala żyć”. Na wystawę wybrano ponad 90 prac rozrzuconych na co dzień po różnych kolekcjach muzealnych i prywatnych. W większości są to obrazy niewielkie, można rzec intymne. Jest też kilkanaście większych prac olejnych, m.in. ceniony cykl „Ukrzesłowień” i równie ważny w dorobku malarza obraz „Kolejka trwa”. Ekspozycja uświadamia, jak daleką i ciekawą drogę przebył w swym niedługim artystycznym życiu Wróblewski. I nieuchronnie skłania do może banalnego, ale intrygującego pytania: gdzie jeszcze by zaszedł w swym malarstwie, gdyby nie głupi wypadek w górach. Wystawa czynna do 3 października br.

Piotr Sarzyński

$$$1$$$


+++ świetne
++ dobre
+ średnie
– złe

Polityka 34.2004 (2466) z dnia 21.08.2004; Kultura; s. 57
Reklama