Archiwum Polityki

Ekspert wyssany z palca

Reklama lubi czasem poflirtować z ludnością. Sprowokować i wziąć ją pod włos. „Szukam partnera z silnym owłosieniem” – odczytujemy, idąc ulicą, hasło na billboardzie. Dalszą drogę urozmaicają nam rozmyślania. W epoce prereklamowej owłosienie mogło być gęste, bujne, krzaczaste, obfite, ewentualnie zmierzwione, mogło być też, jak ktoś lubi, podniecające. „Owłosienie silne” kojarzy się z osiłkiem. Osiłek nie gustuje w literaturze, ale „lubi ssanie na dywanie” – daje nam do zrozumienia hasło, umieszczone na następnym rogu ulicy, oraz poszukuje „partnerki do pstrykania” – podpowiada inne. Ale to jeszcze nic. Bo w czwartym i ostatnim haśle osiłek zapewnia, że „zna najnowsze techniki”. Ssanie i pstrykanie, proszę bardzo, ale ten numer z technikami na pewno nie przejdzie. Konsumenci, owszem, dają się nabierać na różne sztuczki, ale nigdy nie uwierzą w osiłka eksperta. Tak to jest, gdy reklama za daleko posuwa się w kiwaniu masowej klienteli. Klient possie, popstryka, ale nie kupi.

(KL)

Polityka 33.2004 (2465) z dnia 14.08.2004; Fusy plusy i minusy; s. 94
Reklama