Archiwum Polityki

Lecą pióra

Tak bezkompromisowego ministra skarbu jeszcze nie mieliśmy. Minister Jacek Socha doprowadził do wymiany niemal całego składu rady nadzorczej PKN Orlen. Istne trzęsienie ziemi. Była to kara za niesubordynację rady, która miała wybrać nowego prezesa spółki spośród kandydatów wskazanych przez „łowców głów”. To miał być pierwszy prezes wielkiej spółki z konkursu, a nie politycznego nadania. Minister skarbu nie ukrywał, że jego kandydatem jest obecny szef Grupy Lotos Paweł Olechnowicz. Rada jednak odrzuciła wszystkich kandydatów, a prezesa, wbrew ustaleniom, wyłoniła ze swego grona. Został nim Jacek Walczykowski, któremu prasa wypomina, że w przeszłości był związany z rozmaitymi przedsięwzięciami Jana Kulczyka. Kandydatury Olechnowicza nawet nie poddano pod głosowanie. Zostało to odebrane jako spektakularna porażka ministra Jacka Sochy i sukces Jana Kulczyka, który, będąc formalnie niewielkim akcjonariuszem (ok. 6 proc.), ma zaskakująco duży wpływ na spółkę.

Reakcja ministra była piorunująca. Podczas odbywającego się kilka dni później walnego zgromadzenia akcjonariuszy sprawił, że z rady zniknęli ludzie wpływowi, zdawać się mogło nie do ruszenia, a także ci, o których wcześniej mówiono, że są „kojarzeni z Janem Kulczykiem”. Nie było żadnych politycznych targów, a w dniu walnego minister po prostu nie odbierał telefonu. W radzie ostał się tylko Michał Stępniewski, jego zaufany współpracownik, niepodlegający procedurze wyborczej (minister ma prawo do delegowania jednego członka do rady). Ministra wsparły fundusze emerytalne – wielcy akcjonariusze Orlenu – które wcześniej zdawały się sprzyjać Kulczykowi. Takiej dominacji minister skarbu nie miał w Orlenie od lat. Zapewne niebawem możemy się spodziewać zmiany na stanowisku prezesa spółki.

Polityka 33.2004 (2465) z dnia 14.08.2004; Komentarze; s. 16
Reklama