Dariusz Janas, były rzecznik stołecznej policji, teraz na służbie u Krzysztofa Rutkowskiego, dostał rozkaz odzyskania dla Międzynarodowych Targów Katowickich Saaba wartego 170 tys. zł. Autem jeździł były prezes MTK Jan Hoppe uważając, że ma do tego prawo, bo targi nie do końca się z nim rozliczyły za lata pracy. Prawa tego nie uznał jednak nowy prezes Robert Białczyk i wezwał do Katowic warszawskich detektywów. Janas błyskawicznie namierzył Saaba stojącego na parkingu w pobliżu MTK. Grzecznie poprosił o kluczyki, a Hoppe grzecznie odmówił, informując, że to jego własność. I ostro ruszył. Detektyw wskoczył na maskę, uczepił się wycieraczek. Te jednak nie wytrzymały i Janas wpadł w śnieg.
Wściekły pojechał z wycieraczką na pobliski komisariat, gdzie złożył zawiadomienie o zawłaszczeniu auta i próbie przejechania go w czasie wykonywania zadań służbowych. Niespełna godzinę później prezes Białczyk używający aparatu komórkowego, którym wcześniej posługiwał się Hoppe, odebrał telefon i usłyszał, że ma szybko stawić się na komendzie, gdzie zrobią mu badanie alkomatem, a do tego wszystko zostanie załatwione tak, żeby Rutkowskiego wystawić do wiatru. Nowy prezes poprosił telefonującego o przedstawienie się. W tym momencie rozmowa się urwała. Wrócił Janas – błyskawicznie ustalono dzwoniącego: komórka należała do Mirosława Cygana, szefa katowickiej policji. Komendant nie zaprzeczył, że dzwonił do prezesa Hoppego – zna go z pracy w zarządzie policyjnego klubu sportowego – ale nie było mowy o ukręcaniu sprawie łba. Teraz policja bada, czy doszło do próby przejechania Janasa; prokuratura sprawdza, czyją własnością jest Saab, a wydział wewnętrzny KWP dochodzi, czy szef katowickiej policji chciał zatuszować sprawę?
Chcemy zwrócić uwagę na profesjonalizm, determinację i sprawność fizyczną (wręcz filmową) byłych policjantów.