Jednym z najciekawszych filmów ubiegłorocznego festiwalu było niemieckie „Półpiętro”, opowieść o daremnych porywach uczuciowych przeciętnych mieszkańców przeciętnego Frankfurtu nad Odrą. W tym roku znowu pojawia się to miasto, ale w towarzystwie leżących po drugiej stronie rzeki naszych Słubic. Z polskiego brzegu widać nocą oświetlony Frankfurt (stąd tytuł filmu „Dalekie światła”), lecz dla niektórych bohaterów to jedynie refleksy odległego świata. Są to uciekinierzy z Ukrainy, oszukani przez przewodnika, który wysadził ich w pobliskim lesie mówiąc, że to Berlin. Teraz będą starali się grupkami przekroczyć granicę dwóch światów, licząc na opłacane z góry miłosierdzie tutejszych Polaków i Niemców. Pojawiają się także przedstawiciele innych nacji, usiłujący zarobić na niekontrolowanym przepływie ludności.
Polskie Słubice przypominają w tym filmie pogranicze amerykańsko-meksykańskie z hollywoodzkich filmów przygodowych. Wszyscy się tu oszukują, nikt nikomu nie wierzy, trudno rozpoznać, kto sojusznik, kto wróg. Toczy się zawzięta walka o każdego klienta, który gotów jest oddać ostatnie dolary, byle znaleźć się po drugiej stronie. Porządnie próbuje zachować się rodzina polskiego taksówkarza (odtwarzana przez Zbigniewa Zamachowskiego, jego żonę i córeczkę), który zaopiekował się przybyszami ze Wschodu. Też nie czyni tego bezinteresownie. Tak się bowiem składa, że akurat potrzebuje pieniędzy, ponieważ córka, która przygotowuje się do Pierwszej Komunii Świętej, marzy o ślicznej sukieneczce za 2 tys. zł. Mamy więc bardzo specyficzny swojski akcent: Polak katolik za amerykańskie dolary próbuje przeszmuglować Ukraińców do Niemiec.
Odyseja bez happy endu
O marnym losie uchodźców w poszukiwaniu nowej ojczyzny opowiadały również słoweńskie „Części zapasowe” oraz brytyjski obraz „W tym świecie”.