Podczas niedawnej sprawy sądowej, której istotą była zawartość strony internetowej, pozwany oświadczył, że stawiane mu zarzuty są nieprawdziwe, o czym sąd może się łatwo przekonać włączając komputer. – A jak pan to sobie wyobraża? Przecież sąd nie ma Internetu – odparł sędzia. Sądy pozostające daleko w tyle za nowoczesnością, ferujące wyroki latami i obudowane niedostępną dla zwykłego obywatela procedurą nie tworzą wokół siebie najlepszego klimatu. W efekcie niemal 60 proc. obywateli deklaruje brak zaufania dla wymiaru sprawiedliwości.
Nie jest to jedynie wyraz potocznej opinii laików. Europejski Trybunał Praw Człowieka niejednokrotnie w swych orzeczeniach dawał wyraz swej dezaprobacie dla sposobu działania polskiego wymiaru sprawiedliwości, przede wszystkim w związku z opieszałością postępowania i sposobem stosowania aresztów tymczasowych (pisaliśmy o tym w tekście „Posiedzi, to skruszeje” – POLITYKA 47/02). W 2001 r. Polacy wnieśli do Strasburga 1763 sprawy przeciw organom sądowniczym, a na 800 listów codziennie docierających do Trybunału od obywateli państw europejskich prawie 200 wysyłanych jest z naszego kraju.
Po pierwsze: baza
Tym, co widzimy w pierwszej kolejności idąc do sądu, jest jego budynek: z reguły brudny, obdrapany, z mrocznymi korytarzami. Co czwarty budynek sądowy w Polsce wymaga przeprowadzenia natychmiastowego remontu kapitalnego. Największym jednak problemem są sale posiedzeń – jest ich za mało, są ciasne i źle wyposażone. W większości sądów nie ma pomieszczeń dla świadków. W efekcie oczekują oni na rozprawę na jednej ławce z ofiarą przestępstwa i jego sprawcą.
Większość sądów nie dysponuje parkingami, a niektóre nawet toaletami dla petentów. Tylko w dwóch z 50 zbadanych budynków sądowych dostosowano wejścia do potrzeb osób niepełnosprawnych, a także wprowadzono udogodnienia pozwalające takim osobom na poruszanie się między piętrami.