Nasze coroczne styczniowe pytania o przyszłość nie wydają się coraz trudniejsze, za to odpowiedzi z roku na rok przysparzają więcej kłopotów. Coraz trudniej być prorokiem we własnym kraju. Od dwóch lat nie zanotowaliśmy kompletu 10 prawidłowych odpowiedzi, ale przed rokiem były chociaż dwie dziewiątki. Teraz najlepsi – w sumie sześć osób – mają po osiem trafień. Ale oczywiście gratulujemy. Tym bardziej że zadanie okazało się wyjątkowo trudne również dla zawodowców od przepowiedni. Większość uczestników naszej zabawy nie przewidziała wyboru Lecha Kaczyńskiego, a mając wśród możliwości także Donalda Tuska i Marka Borowskiego, wskazała, że prezydentem będzie „ktoś inny”. Za to najczęściej typowanym premierem był Jan Rokita. Na Kazimierza Marcinkiewicza, nawet gdyby jakimś cudem znalazł się na naszej liście, nie zagłosowałby chyba nikt.
Łatwiej poszło z pytaniem, czy SLD pozostanie w Sejmie i czy wejdzie do niego Unia Wolności (bo przed rokiem tak się ta partia nazywała). Proste okazały się kwestie zagraniczne: reelekcja Tony’ego Blaira oraz powtarzane co roku pytanie, czy schwytany zostanie Osama ibn Laden. Z gospodarką było różnie. Większość pesymistycznie uznała, że benzyna w grudniu 2005 r. kosztować będzie powyżej 3,60 zł za litr (1 grudnia średnia cena litra beznzyny euro 95 w sieci Orlen wynosiła okrągłe 4 zł). Większość też trafnie przewidziała, że słabnący dolar ulokuje się pomiędzy 3 a 3,50 zł (1 grudnia wg średniego kursu NBP – 3,3366 zł). Trudniej było przewidzieć, że euro spadnie poniżej 4 zł (1 grudnia – 3,9318). Małą wiarę okazali też nasi czytelnicy w kwestii mundialu: większość nie dawała naszej reprezentacji szans na awans. Kto wygra mundial – można będzie pospekulować w tegorocznym konkursie – patrz obok.