Głupota zalewa świat, grzmi Francis Wheen, znany brytyjski pisarz i felietonista dziennika „The Guardian”. Punktem przełomowym był rok 1979. To w tym roku w Iranie zwyciężyła rewolucja islamistyczna, a jej finałem było zaprowadzenie w państwie Persów rządów teokratycznych. W tym samym roku w Wielkiej Brytanii rządy objęła Margaret Thatcher, rozpoczynając konserwatywną rewolucję. Te dwa wydarzenia mają, zdaniem Wheena, wspólny mianownik. Oznaczają klęskę rozumu jako najważniejszej instancji regulującej życie publiczne w nowoczesnych społeczeństwach. Oznaczają, że współczesna cywilizacja odcina się od fundamentu, na jakim została ufundowana – filozofii Oświecenia.
Wheen sypie przykładami. Ojcowie-założyciele Stanów Zjednoczonych byli subtelnymi filozofami, o dwieście lat późniejszy Ronald Reagan nie krył niechęci do lektur i nie podejmował żadnych poważnych decyzji politycznych bez konsultacji z wróżką. George W. Bush nie waha się z kolei popierać publicznie kreacjonistów w ich walce o zmianę programów nauczania biologii. Ale choć brytyjski publicysta serce ma po lewej stronie, nie waha się również krytykować przedstawicieli współczesnej lewicy, którzy także wzięli rozwód z myśleniem. I tak laburzystowski premier Wielkiej Brytanii Tony Blair zatrudnia specjalistów od feng shui, by mu meblowali gabinet i walczy o refundację kosztów leczenia metodami medycyny alternatywnej. Ze szczególną przyjemnością Wheen masakruje współczesnych filozofów francuskich uprawiających coś, co nazywają refleksją postmodernistyczną, a jego zdaniem jest zwykłym bełkotem i zdradą wielkiego dziedzictwa Rousseau, Condorceta, Woltera. W konsekwencji z jednej strony religijny fundamentalizm, z drugiej postmodernizm, a między nimi wszelkiej maści obskurantyzm, ciemnota i New Age zaczynają narzucać swe standardy publicznej debacie.