Archiwum Polityki

Minister i sędziowie

Minister Zbigniew Ziobro ogłosił w mediach, że skoro ma odpowiadać za wymiar sprawiedliwości, musi mieć większe możliwości odnośnie do organizowania pracy sądów, a więc powoływania i odwoływania ich prezesów.

Rzecz w tym, że – zgodnie z prawem o ustroju sądów powszechnych – minister już teraz powołuje prezesów. Ustawa wymaga tylko, by rekrutowali się oni spośród samych sędziów, a kandydaturę zaopiniowały stosowne instancje środowiskowe (lecz opinia ta nie jest wiążąca). Nadto już teraz prezesi „w zakresie administracji sądowej” podlegają ministrowi. Może on ich również odwołać w razie „rażącego niewywiązywania się z obowiązków służbowych”. Więcej: może ich zdymisjonować nawet wtedy, „gdy dalsze pełnienie funkcji z innych powodów nie da się pogodzić z dobrem wymiaru sprawiedliwości” – w tym przypadku Trybunał Konstytucyjny uznał jednak, że w interesie wymiaru sprawiedliwości władza ministra musi zostać ograniczona wymogiem uzyskania zgody Krajowej Rady Sądownictwa.

Minister deklaruje wprawdzie, że wie, gdzie leży jej granica: „Istnieje ona pomiędzy tym, co nazywa się organizowaniem pracy sądu, a tym, co się łączy z orzekaniem w konkretnych sprawach i wydawaniem wyroków. Minister czy prezes sądu do tych rozstrzygnięć wkraczać nie może”.

Tyle że uprawnienia prezesów sądów już są spore – niektórzy sędziowie sugerują, że nawet obecnie pod płaszczykiem posunięć organizacyjnych dyspozycyjni prezesi mogą bez trudu szykanować niezależnych podwładnych, a więc pośrednio nawet wpływać na werdykty. Tymczasem każdy minister sprawiedliwości jest uwikłany politycznie. Czasem – jak Zbigniew Ziobro – jest wręcz partyjnym aktywistą.

Polityka 1.2006 (2536) z dnia 07.01.2006; Ludzie i wydarzenia; s. 17
Reklama