Archiwum Polityki

Rok giełdowego smoka

Warszawska giełda znowu zadziwiła. Rok 2005 miał być średni, a okazał się znakomity. Większość indeksów wielokrotnie biła swoje rekordy wszech czasów. Kapitalizacja (czyli łączna wartość firm) wzrosła o blisko 44 proc., do imponującej wysokości 308 mld zł. Inwestorzy przeżyli 35 debiutów, a większość przyniosła im zyski. Szczęściarze lub znawcy rynku, którzy postawili na takie spółki jak Gant, Alchemia, Skotan, Capital czy Budopol, w ciągu 12 miesięcy zarobili od 2400 do 330 proc. Czegoś takiego nie było od lat. Liczba notowanych na warszawskim parkiecie spółek wzrosła do 255. Rok wcześniej było ich 230. Jeśli ktoś podjął ryzyko, kupował akcje lub jednostki agresywnych funduszy inwestycyjnych, z reguły nie żałował. Pod wieloma względami to był najlepszy rok w blisko piętnastoletniej historii GPW. Rekordowe np. były wypłacone w 2006 r. dywidendy. 77 firm przekazało swoim akcjonariuszom niemal 8 mld zł. Czy ta hossa długo jeszcze potrwa?

Większość analityków uważa, że do dużej korekty jest jeszcze daleko. Polska gospodarka nie tylko się rozwija, ale pewnie jeszcze przyspieszy. Płynie do niej szeroki strumień prywatnych, zagranicznych kapitałów i pieniądze z Unii. Po wejściu do UE wzbudzamy mniej lęków, a więcej zaufania i nadziei. Większość giełdowych spółek przynosi godziwe zyski i ma śmiałe plany inwestycyjne. Tym samym może nadal liczyć na zainteresowanie giełdowych graczy. Wszystkie te czynniki w 2006 r. nie znikną i jeśli politycy nie popsują nastrojów, na giełdzie znów będzie można zarobić. To nie będą aż tak wielkie pieniądze jak dotąd i pewnie zmieni się zestaw najlepszych spółek.

Polityka 1.2006 (2536) z dnia 07.01.2006; Ludzie i wydarzenia; s. 16
Reklama