Od 9 czerwca do 9 lipca najważniejsza będzie piłka nożna. Nawet papież Benedykt XVI, który sam jest kibicem, postanowił z powodu mistrzostw świata zmienić termin planowanej wizyty w Polsce (z czerwca na maj). Co dobrze świadczy o papieskim poczuciu rzeczywistości: nie można bowiem mieszać spraw boskich i piłkarskich.
Jest zapewne wiele przesady w twierdzeniu, że futbol to też religia, ale z całą pewnością to najbardziej wciągająca gra, jaką wymyśliła ludzkość. Wprawdzie pojawiają się ostatnio narzekania, że piłki mamy już trochę za dużo, bo w telewizji wciąż, a to nudne (przynajmniej w pierwszej fazie) mecze Ligi Mistrzów, a to rozmaite eliminacje, ale mundial jest raz na cztery lata. Wszystkie inne rozgrywki i hierarchie piłkarskie przestają się liczyć, zaczyna się gra o najwyższą stawkę. Gra globalna, śledzona na żywo przez miliardy kibiców na całym świecie.
Mistrzostwa przypominają dawne turnieje rycerskie: zjeżdżają się najwięksi mocarze, by pokazać, na co ich naprawdę stać. Przestają grać dla siebie, grają dla swego kraju. Nie wszystkim gwiazdorom to się udaje, dlatego mistrzostwa bywają widownią upadku wielu herosów, czego na poprzednim mundialu doświadczyli gracze Francji, odpadając już w pierwszej rundzie. Tegoroczny turniej będzie pożegnalnym występem wielu najsławniejszych w ostatnich latach graczy. Po raz ostatni w narodowych barwach wystąpią tacy zawodnicy jak Zidane, Figo, Kahn, ale też pewnie Beckham czy Ronaldo. Gwiazdą mistrzostw będzie zapewne Brazylijczyk Ronaldinho, najlepszy piłkarz 2005 r., ale niewykluczone, że zabłysną jeszcze młodsi, jak jego rodak Robinho czy Anglik Wayne Rooney. Tak czy inaczej, czeka nas miesiąc wspaniałej gry.
Starsi polscy kibice będą wspominać poprzednie niemieckie mistrzostwa.