To się zdarzyło kilka dni po ataku terrorystycznym w Biesłanie. Salman z całą rodziną wybrał się na bazar w Chasaw-jurcie. Sąsiedzi potem opowiedzieli, że przyszło ich sześciu, w samo południe, byli w kominiarkach i z automatami. Wyważyli drzwi, wybili okna, słychać było, jak przewracają wszystko w mieszkaniu. To co miało wartość – telewizor, magnetofon, buty, kilka sukienek Elzy – załadowali do furgonetki. Nasrali do pustych szuflad. Rozmazali gówno na ścianach. Napisali: „Wypierdalać mordercy”. Też gównem.
Wiadomo, że to nie Osetyńcy z zemsty za Biesłan, bo w okolicy żadnych Osetyńców nie ma. Bandyci zwyczajni. Teraz tylko zaczęli dorabiać sobie legendę mścicieli dzieci z Biesłanu. Co więc za jedni? A kto ich tam wie, jak w kominiarkach? Takie wizyty dziś w Czeczenii i na pograniczu w Dagestanie to normalka. Przychodzą do tych, co nie mają kryszy – pleców, czy to u bojowników, czy to u Ruskich. Zresztą, gdzie indziej w Rosji nie jest lepiej. Dziś z Czeczenem możesz zrobić, co chcesz. Milicja ci jeszcze pogratuluje.
Tamtego dnia Salman z Elzą zostawili wymazane gównem mieszkanie, tak jak było, z wyważonymi drzwiami. Pojechali do ojca Salmana, pożyczyli wszystkie oszczędności, wyrobili paszporty po 350 dol. za sztukę i ruszyli w drogę.
Wiele rodzin wyjechało z Kaukazu po Biesłanie. Jechali do stacji Terespol.
Widok z okna
Teraz są w obcym mieście, które nazywa się Białystok. Dostali pokój nr 203 w ośrodku dla uchodźców. Salman wstaje późno, nawet i w południe. Są tu niecałe dwa tygodnie, a Salman już wpadł w przedziwny rytm ośrodka.