I nie liczy się tak naprawdę pora roku. W lipcu można pojeździć na lodowcu w austriackim Soelden lub gdzieś we Francji. Można także wybrać się do naszych południowych sąsiadów Czechów na jedną z water ramps (specjalne rampy do trenowania skoków na nartach do wody) albo poskakać na batucie. Każdy znajdzie jakiś sposób, by trenować formę przed nadchodzącym sezonem. A w sezonie także nie trzeba jechać daleko. Snowparki powstały już w Sokołowsku, Zieleńcu i Białce Tatrzańskiej. Jest też Kasprowy, gdzie szaleje zawsze mocna ekipa górali z Zakopanego.
Freeskiing to wiele różnych sposobów narciarskiej zabawy. Przyjrzyjmy się tym najważniejszym.
Przez dziewicze stoki
Najczęściej w górach można spotkać amatorów tzw. freeride’u, co oznacza jazdę poza trasami w świeżym i głębokim śniegu. Niektórzy preferują zjazdy tuż obok wyznaczonych tras, wywołując zazdrość u narciarzy tradycyjnych, którzy na zatłoczonym stoku walczą o przetrwanie. Inni próbują przemykać całkiem dziewiczymi rejonami góry, a największą frajdę znajdują pokonując slalomem las i traktując drzewa jako tyczki. Prawdziwi ekstremiści szukają skał, których wysokość przekracza niekiedy 10 m. Cały dowcip polega, aby skoczyć, ustać i pomknąć dalej. Im wyżej i niebezpieczniej, tym większa przyjemność.
Freeride uprawia się wszędzie, gdzie leży choć trochę śniegu i gdzie nikt nie wyznaczył jeszcze trasy.
Na Mount Everest, w Alpach, na Kilimandżaro, na Alasce czy ze szczytów Kaukazu. Nasze Tatry też są świetnym i docenianym terenem do uprawiania tego sportu. Od niedawna dostępny jest nawet przewodnik pt. „Narciarstwo wysokogórskie w Polskich Tatrach Wysokich”.