Nie ma bodaj drugiej takiej dyscypliny, w której najlepsi na świecie zawodnicy w tak krótkim czasie zostaliby zmuszeni do tak olbrzymiego wysiłku. To wynik wciąż rosnącej popularności skoków narciarskich i idącej w ślad za tym presji stacji telewizyjnych zainteresowanych wpływami z transmisji.
Kalendarz Pucharu Świata w Skokach Narciarskich (patrz ramka) przewiduje 24 konkursy indywidualne na dużych skoczniach, 4 konkursy indywidualne w lotach na tzw. mamutach, 3 konkursy drużynowe, też na dużych skoczniach, oraz 3 konkursy podczas mistrzostw świata w Obersdorfie.
H/S 134 zamiast K 120
Co nowego w skokach w tym morderczym sezonie? Rzecz istotna – FIS zmienił sposób klasyfikowania skoczni. Zniknęły informacje o tzw. punkcie K (konstrukcyjnym – 70, 90, 120 lub 180 m). Od tego sezonu jedyną informacją dla danej skoczni jest wyłącznie tzw. punkt H/S, w skrócie nazwany punktem sędziowskim. W przypadku np. zakopiańskiej Wielkiej Krokwi, której punkt K wynosi 120 m, punkt H/S znajduje się na odległości 134 m od progu. Ma znaczenie wtedy, gdy powiedzmy słabi zawodnicy, skaczący z wczesnymi numerami startowymi, przekroczą tę odległość. Wtedy zbiera się jury konkursu i zapada decyzja o skróceniu lub nie rozbiegu, bo skoki mogą się stać niebezpieczne dla najlepszych zawodników, którzy lądują daleko. Ale pojęcie punktu konstrukcyjnego będzie nadal w użyciu i to linia, od której punktuje się skok: 60 punktów zawodnik otrzymuje automatycznie za wylądowanie w punkcie konstrukcyjnym. Jeśli bliżej, to za każdy metr mniej, jeśli dalej, to za każdy metr więcej punktów, z uwzględnieniem stosownego dla danej skoczni przelicznika. Tu się nic nie zmienia, ale w oficjalnych enuncjacjach H/S 134 m brzmi lepiej niż K 120 m.