Archiwum Polityki

Ameryka–Europa: protokół rozbieżności

Z Oscara Wilde'a pamiętam taki dialog: – Mówią, lady Hunstanton, że dobrzy Amerykanie po śmierci idą do Paryża. – Czyżby? A kiedy umierają źli Amerykanie, to dokąd idą? – Och, ci to do Ameryki. Europa i USA nie od dziś chadzają różnymi drogami.

Błędnie sądzimy, że Europejczycy zawsze podziwiali Amerykę, która w opozycji do starej Europy budowała Nowy Świat. Owszem, wśród jajogłowych Europejczyków, jeśli rozprawiają o Ameryce, najczęściej cytowanym autorytetem był i zawsze będzie Alexis de Tocqueville, który swój słynny XIX-wieczny traktat socjologiczny, a zarazem reportaż „O demokracji w Ameryce” rozpoczyna tak: „Spośród wszystkich nowych zjawisk (w USA) najbardziej uderzyła mnie panująca tam równość możliwości”. Rzeczywiście Europejczycy złożyli Ameryce niemało hołdów, Kościuszko nie jechałby tam walczyć, gdyby rodzącej się republiki nie podziwiał. Statua Wolności, kto wie, czy nie pozostaje najpiękniejszym symbolem: to dar Francji z okresu, kiedy Nowy Świat był dla całych rzesz z Europy marzeniem, ziemią obiecaną.

Ale Wilde’owi jak widać Ameryka się nie podobała, wolał Europę, choć zaznał w ojczyźnie wiele goryczy. Nie mniejszą musieli przeżyć Amerykanie zapraszając Dickensa w 1842 r., autora wówczas za Oceanem po prostu rozchwytywanego; przeróbki „Olivera Twista” szły w tanich teatrzykach tak jak później filmy Chaplina. Dickens zaczął ogląd Ameryki od więzień i domów wariatów. „Lot nad kukułczym gniazdem” miał więc swój XIX-wieczny pierwowzór. Wielki Anglik schlastał wszystko: od Chicago – którego rzeźnie posłużyły potem za symbol mięsożernej, krwistej czy krwiożerczej Ameryki, po Waszyngton i sam Kapitol. Może nie ma co się tak biczować za naszych posłów? W Kapitolu, symbolu amerykańskiej demokracji, Dickens dostrzegł tylko „najlichszą perwersję cnotliwej Maszynerii Politycznej z jej najgorszymi narzędziami, hałaśliwą zbieraninę zmyśleń, głupców i oszustów”. Amerykanie musieli być masochistami: 50 tys. egzemplarzy „Notatek Amerykańskich” Dickensa wykupili w dwa dni, co na owe czasy było wynikiem lepszym od sprzedaży „Harry’ego Pottera”.

Polityka 49.2004 (2481) z dnia 04.12.2004; Świat; s. 54
Reklama