Archiwum Polityki

Luz w luce

Po aresztowaniu posła Andrzeja Pęczaka zapanowała konsternacja. Czy aresztowany poseł ma być dowożony na głosowania, bo przecież nikt mu nie odebrał mandatu, a on sam nie chciał się go zrzec mimo apeli partyjnych kolegów? Czy będzie pobierał całe poselskie wynagrodzenie? Czy jego biuro, opłacane ze środków publicznych, ma działać tak, jakby nic się nie stało? Nie bardzo wiadomo, co robić, gdyż istnieje tu luka prawna i trzeba dopiero zmienić ustawę o prawach i obowiązkach parlamentarzystów. Jest luka prawna, gdyż nikt nie przewidział sytuacji, że poseł może być aresztowany, to pierwszy taki przypadek – słyszymy wyjaśnienia sejmowych władz. Ten argument słabo się broni. W konstytucji przewidziano przecież takie sytuacje i nawet opisano, jakie warunki muszą zostać spełnione, by posła można było aresztować. To tylko w ustawie, która dopełnia wskazania konstytucji, ten problem pominięto i powstała luka prawna, którą dopiero teraz chce się likwidować.

Nie pierwszy to przypadek, że parlamentarzyści poruszają się w próżni. Pamiętne głosowania raportu komisji śledczej badającej tak zwaną sprawę Rywina też odbywały się w sytuacji, gdy określenie, co jest raportem komisji i jak go przyjmować, nie było prawnie opisane. I nie jest do dzisiaj, mimo że pracuje kolejna komisja śledcza, której sprawozdanie (sprawozdania?) trzeba będzie kiedyś przyjąć. Luki nie usunięto, ustawy o komisji śledczej nie zmieniono, a wątpliwości dotyczących możliwości odwoływania członków komisji czy roli ekspertów pojawia się coraz więcej. Reakcja jest zawsze taka sama: zamawia się ekspertyzy, z których zresztą zazwyczaj się nie korzysta, albo na jedne ekspertyzy kładzie się następne, mówiące coś zupełnie innego. To w zależności od politycznego celu zamawiającego.

Problem jednak nie tylko w lukach prawnych.

Polityka 49.2004 (2481) z dnia 04.12.2004; Komentarze; s. 17
Reklama