Amerykański gigant branży spożywczej, koncern McDonalds nie ma ostatnio szczęścia. Klienci niezadowoleni z efektów hamburgerowej diety gnębią go procesami, a prezesi nie wytrzymują trudów pracy. Wiosną br. na atak serca zmarł Jim Cantalupo. Jego miejsce zajął młody, 43-letni Charlie Bell, ale już po pół roku, z powodu choroby nowotworowej, złożył rezygnację. Teraz na fotelu prezesa zasiadł 60-letni Jim Skinner, człowiek od 33 lat związany z koncernem, znający go od podszewki. Zanim do tego doszło, przeszedł dokładne badania lekarskie. Trzeci w ciągu roku prezes w takiej firmie jak McDonalds – to nie jest jednak dobra wiadomość. W takich miejscach giełdy wolą mieć spokój i stabilizację. Mimo to akcje koncernu nieźle się trzymają. Najgorszy okres ma on już chyba za sobą. Ikona amerykańskiego stylu życia co prawda zbladła, ale nie znikła. McDonalds działa dzisiaj w ponad stu krajach, zatrudnia 418 tys. ludzi i każdego roku nadal przynosi miliardy dolarów zysku.