Archiwum Polityki

Zalegalizować tortury?

Wybuchł kolejny spór, czy cel może uświęcać środki

Czy w walce z przestępczością sięgnąć do metod z mroków odległej przeszłości? Wolfgang Daschner, zastępca szefa policji we Frankfurcie n.Menem, po siedmiu godzinach przesłuchań kazał uprzedzić porywacza dziecka, że jeśli nie wskaże miejsca jego pobytu, poddany zostanie bardzo bolesnym torturom. Ich rodzaj przekonsultowano z lekarzem policyjnym, a o całej sprawie poinformowano lojalnie prokuratora. Po dziesięciu minutach namysłu przestępca wskazał staw, w którym utopił już swą ofiarę. Policjanta czeka proces o groźbę tortur, z możliwością kary do dziesięciu lat pozbawienia wolności. Jednocześnie stanęła za nim murem nie tylko znaczna część opinii, ale i wiceprezes parlamentarnego klubu chrześcijańskich demokratów, przewodniczący Związku Sędziów Niemieckich, a nawet minister sprawiedliwości. Natomiast politycy SPD, Zieloni, znaczna część profesury, organizacja do spraw międzynarodowej amnestii przestrzegają przed powrotem w czasy średniowiecza, wskazują na zakaz tortur, zawarty w licznych konwencjach międzynarodowych, protestują przeciwko poniżaniu godności jakiejkolwiek osoby, także przestępcy, zakazanemu w konstytucji niemieckiej. Bohater tego sporu gotów jest ponieść wszelkie konsekwencje służbowe i sądowe swego postępku. Ten doświadczony i dobry policjant tak uzasadnia swój krok (cytuję za „Der Spiegel”): „W takiej sytuacji są dwie możliwości. Wkroczyć albo założyć ręce z takim skutkiem, że niejako na oczach policji umiera albo ponosi poważne szkody na zdrowiu dziecko. Bierność uważam za dopuszczenie do śmierci przez zaniechanie. Państwo ma obowiązek odwracać bezprawie od swojego obywatela”.

Przewodniczący Niemieckiego Związku Sędziów Geert Mckenroth: „Są sytuacje niedające się rozwiązać za pomocą środków prawnych i w których takie dobra jak życie dziecka i nietykalność przestępcy muszą być zważone”.

Polityka 10.2003 (2391) z dnia 08.03.2003; Komentarze; s. 17
Reklama