Za tym ostatnim rozwiązaniem opowiedzieli się w lokalnej prasie posłowie SLD Andrzej Brachmański i Ryszard Ulicki oraz w „Gazecie Wyborczej” prof. Elżbieta Chojna-Duch. Doradczyni ministra finansów powiedziała, że namawia wicepremiera Kołodkę „do podjęcia tematu likwidacji powiatów”. To nie jest powszechna forma organizacyjna w Unii – tłumaczyła – „nam raczej potrzebne są podregiony odpowiadające 49 zlikwidowanym województwom”. Powiaty – przekonywała – mają coraz mniej zadań, coraz mniej środków, nie inwestują, a „tworzenie nowych miejsc pracy polega na zatrudnianiu powiatowych urzędników”. Z powiatami może być jak z tą kozą z dowcipu, której pozbywamy się z domu – mówiła pani profesor – a oszczędności proponowała przeznaczyć na unijną składkę. Koza jednak w domu pozostała, natomiast wicepremier Kołodko podziękował już pani profesor za doradzanie.
Centrum lubi rządzić
Powiatowych samorządowców najbardziej ubodło samo porównanie. – Albo ktoś czegoś nie rozumie, albo ma władzę, której nie powinien posiadać – uważa Antoni Jankowski, starosta tarnogórski i były prezes Związku Powiatów Polskich, do którego należy 312 z nich. – To nie minister finansów tworzy ustrój państwa.
Dla Rudolfa Borusiewicza, sekretarza generalnego ZPP, wypowiedź doradczyni wicepremiera jest ilustracją centralistycznych zapędów administracji rządowej, która nie życzy sobie kontroli ze strony społeczności lokalnych w wydawaniu publicznych pieniędzy i bardziej zainteresowana jest demontażem niż budową społeczeństwa obywatelskiego. A przecież powiatowe wspólnoty są jego ważnym elementem. Likwidując powiaty zaoszczędzi się najwyżej na dietach 6291 powiatowych radnych.