Polskie kino próbuje pośpiesznie nadążać za rosnącą popularnością programów typu reality show. Pierwszy był Jerzy Gruza, który aż w dwóch filmach zatrudnił czołowych bohaterów krajowego „Big Brothera”, nie wykraczając niestety poza poziom tego programu. Teraz mamy kolejną próbę – Maciej Ślesicki („13 posterunek”) nakręcił film o jednoznacznie kojarzącym się tytule „Show”. W przeciwieństwie jednak do Gruzy, postanowił ośmieszyć swojską mutację światowego formatu reality. Cezary Pazura gra oszusta, który trafia do programu, by uciec przed zemstą ścigających go gangsterów. (Niestety, nie tych samych, którzy tak łagodnie potraktowali krytyka filmowego w „Superprodukcji” Machulskiego). Nie czuje się najlepiej w tym towarzystwie, zwłaszcza że nagle i nieoczekiwanie przeobraża się w intelektualistę, który stara się nawrócić innych na drogę cnoty. To, co miało być śmieszne (przecież to komedia!), staje się patetyczne i nieznośnie dydaktyczne. Być może miało być jak w słynnym „Truman show”. Niestety, okazało się, że to znowu tylko Pazura show.