Archiwum Polityki

Żonierze zapomnianej rewolucji

Dziesięć lat temu zawojowali telewizję publiczną. Wydawało się, że są wszędzie. Pokazywali wyższość moralną, kreowali się na historycznych zwycięzców. Pampersi nie ukrywali swych zamiarów, chcieli dokonać ideologicznej rekonkwisty, odbić kraj z rąk rządzących wówczas postkomunistów i „Gazety Wyborczej”. Gdzie są dzisiaj, kiedy prawica zapowiada kolejną rewolucję?

Powrót Jana Pospieszalskiego przed kamery TVP uruchomił ścieżkę skojarzeń. Ci, którzy obstawiali „drugie otwarcie pampersów” po powołaniu związanego z prawicą Jana Dworaka na stanowisko prezesa Telewizji Polskiej, znów z zaciekawieniem spojrzeli na ekran. Może jednak będą wracać? – zaczęto się zastanawiać, może Pospieszalski to przyczółek nowego-starego. Program „Warto rozmawiać” nasuwa skojarzenia z epoką pampersów nie tylko ze względu na prowadzącego. Przygotowują go m.in. Maciej Pawlicki, Paweł Nowacki i Piotr Semka, mocno kojarzeni z Wiesławem Walendziakiem – szefem TVP w latach 1994–1996.

To on zatrudnił wtedy prawicowych dziennikarzy, nazwanych przez telewizyjną starszyznę „pampersami”, choć nie byli aż tak bardzo młodzi. Ich wiek oscylował wokół trzydziestki, a Paweł Nowacki czy Jan Pospieszalski nieco zawyżali średnią. Dzisiejszy program Pospieszalskiego nasuwa skojarzenia ze stylem tamtej publicystyki. – Wcale bym się nie zdziwił, gdyby wielu z nich wróciło do działalności w sferze publicznej. Czekam na kolejne książki Cezarego Michalskiego, wierzę, że Wiesław Walendziak też nie powiedział ostatniego słowa – mówi Jan Pospieszalski.

Biznesowy odpoczynek

Walendziak po odejściu z telewizji poszedł do polityki. Został szefem Kancelarii premiera Jerzego Buzka, kierował kampanią prezydencką Mariana Krzaklewskiego, w końcu trafił do Sejmu jako poseł PiS. Potem nieoczekiwanie złożył mandat.

Wiosną tego roku podjął się przygotowania startu naziemnej telewizji cyfrowej. Ku zaskoczeniu wielu przekonał do wspólnej pracy: TVP, TVN i Polsat. Cieszy się, że wykonuje zadanie wymagające umiejętności menedżerskich i nie jest traktowany jak politruk, którym, jak zapewnia, nigdy nie był.

Polityka 52.2004 (2484) z dnia 25.12.2004; kraj; s. 38
Reklama