W „Gazecie Wyborczej” miniony rok podsumował zwięźle raper DJ Szkielet: „W Starachowicach wielka afera,/Potem z Orlenem, upadek Millera,/Klęski Małysza i na Olimpiadzie,/Knowania Grupy Trzymającej Władzę... / Aż wreszcie koniec roku, Bogu dzięki,/Przyniósł wyborcze zwycięstwo Juszczenki”.
Paweł Kukiz śpiewał na wiecu w Kijowie, a nawet udzielił wywiadu polskiej telewizji. Powiedział: „Najgorszy prezent, jaki możemy dać Ukrainie, to okrągły stół. Przez niego po 15 latach znaleźliśmy się w punkcie wyjścia. Mamy prezydenta z PZPR, rząd PZPR-owski, PZPR-owską mentalność i rozgrabiony majątek narodowy”. Ostatnio Kukiz żalił się w „Rzeczpospolitej”: „Oczywiście w żadnej telewizji to nie poszło. Tyle o wolności słowa”.
Dedykacje dla Polski i Polaków zamówił u poetów „Przegląd”. Prozaiczne życzenia Andrzeja Mogielnickiego: „Zanim ten rok kolejny/Zwiedzie nas i omami/Zanim wyborczych bredni/Dopadnie nas tsunami/Każdemu Polakowi/Proste życzenie wyślę/Obyśmy tylko byli zdrowi/Na ciele/I umyśle”.
Pożartowali sobie posłowie na pierwszym w nowym roku posiedzeniu Sejmu. Najwięcej było śmiechu, gdy poseł Józef Zych rozpoczął wystąpienie od słów: „Nie po raz pierwszy staje mi...” (jak się miało okazać, w pamięci stał mu poseł Iwiński). Gdy Renata Beger zadała retoryczne pytanie: „Czego chce społeczeństwo, ta część, która przychodzi do mojego biura poselskiego?”, sala odpowiedziała „Owsa!”.
Słowo redaktora naczelnego „Trybuny” Marka Barańskiego na początek karnawału: „Gdzie ci chłopcy z tamtych lat? Te dziewczęta? To wesołe, kolorowe towarzystwo, które potrafiło i wypić, i zaśpiewać?