Redaktor naczelny „Polityki” Jerzy Baczyński, prowadzący imprezę z Grażyną Torbicką, przypomniał, że te nagrody traktujemy jako dowody artystycznej tożsamości międzynarodowej klasy twórców i wyraził nadzieję, iż laureatami będziemy mogli się pochwalić w zjednoczonej Europie. I choć sam termin „paszport” coraz bardziej trąci myszką (czy w przyszłości nie zastąpić ich Kodami Kreskowymi „Polityki”? – żartowano), to sygnowane nim wyróżnienia zdają się z roku na rok zyskiwać na randze.
Tegorocznej edycji nagród przydaliśmy nowej dramaturgii. Po raz pierwszy bowiem zaprosiliśmy na uroczystość wszystkich nominowanych, a żaden z nich do samego końca nie wiedział, czy otrzyma nasz laur, czy nie. Nic dziwnego, że zaskoczenie było niekiedy całkowite, a zwycięzcy różnie reagowali słysząc ze sceny swoje nazwisko. Popularne powiedzenie „Wzruszenie odebrało mu głos” całkowicie sprawdziło się w przypadku nagrodzonego w dziedzinie literatury Sławomira Shutego. Zaś już po zejściu za kulisy szepnął: „Teraz już mogę zemdleć”. Przy tej okazji zauważono, że warto pisać książki o tytułach liczących sobie tylko cztery litery. Wszak przed rokiem Kapituła doceniła „Gnój”, zaś w tym roku „Zwał”. Dla odmiany Wojciech Smarzowski wyróżniony za film „Wesele” zachował pełen spokój. Paweł Szkotak (kategoria „teatr”) wykorzystał podziękowania, by stwierdzić, iż „sztuka teatru to sztuka spotkań z ludźmi”, zaś śpiewaczka Agata Zubel, przypominając, iż wszyscy nominowani pochodzą z tej samej formacji artystycznej, triumfalnie oświadczyła: „Wygrała nasza muzyka”.
Spore ożywienie na widowni wywołało pojawienie się Cezarego Bodzianowskiego. Szczególnie wśród obecnych na uroczystości polityków, bowiem artysta wkroczył na scenę z gustowną czarną teczką.