Archiwum Polityki

Teleecho

O upadłej Telewizji Familijnej już mało kto by pamiętał, gdyby nie zeznania Joao Talone, byłego prezesa spółki Eureko, złożone przed trybunałem arbitrażowym. Komisja śledcza, powołana do wyjaśnienia kulis prywatyzacji PZU SA, na pewno dużo czasu poświęci Telewizji Familijnej, której powołanie było elementem tej prywatyzacji i kosztowało ok. 200 mln zł.

Wroku wyborów łatwo nie rezygnuje się z prezentu, jakim jest okazja publicznego przesłuchiwania i rozliczenia za ten pomysł Mariana Krzaklewskiego, liderów tzw. środowiska pampersów, a nawet paru biskupów i zakonników.

Z zeznań prezesa Talone (trzeba pamiętać, że reprezentuje on jednak firmę uwikłaną w spór z polskim rządem) wynika, że przy prywatyzacji PZU kwestia finansowania Telewizji Familijnej stanowiła ważny element negocjacji. Telewizją promującą tradycyjne wartości zainteresowany był Kościół. Prezes Eureko rozmawiał o tym z bp. Piotrem Liberą, sekretarzem generalnym Episkopatu, któremu przekazał swój prywatny pogląd, że takie przedsięwzięcie jest bez szans, jako przykład dając podobny kanał w rodzimej Portugalii.

Rady doświadczonego finansisty nie przekonały jego polskich partnerów. „Politycy AWS, głównie Krzaklewski, który był właściwie pomysłodawcą Telewizji Familijnej, »sprzedali« ten pomysł polskiemu rządowi. Polski rząd przyznał franciszkanom koncesję” – zeznaje dalej Talone, który akurat nie wiedział, że franciszkanie koncesję dostali już w 1994 r. Nie ulega jednak wątpliwości, że pomysł na jej „familijne” wykorzystanie narodził się w kręgu AWS.

W 1996 r. Wiesław Walendziak odszedł ze stanowiska prezesa publicznej telewizji, a z nim – z kierowniczych stanowisk w TVP – przedstawiciele tzw. pampersów („Polityka” 52/04). Walendziak w 1997 r. odpowiadał za kampanię wyborczą AWS. Telewizja publiczna była wówczas łupem koalicji SLD-PSL i stąd zainteresowano się koncesją franciszkanów, którzy wówczas mieli zgodę na nadawanie programu z jednego nadajnika pod Skierniewicami, o zasięgu tak małym, że ich Telewizję Niepokalanów nazywano „telewizją z katakumb”.

Było już za mało czasu, aby dostęp do tej stacji wykorzystać w wyborach parlamentarnych, ale w tle był 2000 r.

Polityka 4.2005 (2488) z dnia 29.01.2005; Gospodarka; s. 42
Reklama