Historia kontaktów polsko-brytyjskich zaczęła się ponad tysiąc lat temu. Polakiem, co prawda tylko po kądzieli, był Kanut Wielki, król Danii, Norwegii i Anglii. Jego matką była księżniczka Świętosława, córka Mieszka I i siostra Bolesława Chrobrego, pochowana w katedrze w Winchester. Kanuta z Piastami, oprócz pokrewieństwa, łączyła także polityka. Gdy w latach 1016–1017 r. zdobywał Anglię, towarzyszył mu m.in. kontyngent z Polski. Chrobry wsparł siostrzeńca znaczną siłą – Kanut dostał 300 jeźdźców i oddział piechoty.
Mimo obiecujących początków, na ożywienie stosunków dyplomatycznych trzeba było czekać aż do 1414 r., kiedy podczas wojny stuletniej brytyjski wysłannik bezskutecznie proponował Polsce dołączenie do sojuszu antyfrancuskiego. Dopiero w 1526 r. nad Wisłą pojawił się stały przedstawiciel Londynu sir John Wallop, przysłany do Krakowa przez Henryka VIII. Według własnych obliczeń, obecny ambasador jest 56 przedstawicielem Brytanii w Polsce.
Od 1414 r. znacząco zmieniła się rola tych dyplomatów: dziś pracują w organizacjach międzynarodowych i korzystają ze zdobyczy techniki, latają samolotami i używają poczty elektronicznej. Pewne sprawy pozostają jednak niezmienione. Pierwsi ambasadorowie analizowali sytuację w Polsce, reprezentowali interesy Londynu i dbali, by polscy władcy nie pokrzyżowali Anglikom szyków. Pomagali Brytyjczykom, którzy prowadzili interesy lub mieszkali w Polsce i miewali kłopoty z polskim prawem. Dyplomaci łagodzili także skutki brytyjskiej imigracji do Polski: włóczących się bezrobotnych żołnierzy z Wysp – chuliganów tamtych czasów – i szkockich żebraków. Polscy władcy cenili Brytyjczyków do tego stopnia, że w 1578 r. Stefan Batory zagwarantował bezpieczeństwo angielskich kupców w Rzeczpospolitej: „Odtąd zakazujemy wszystkim niepokojenia angielskich kupców podróżujących i handlujących w naszym królestwie.