Mój znajomy, nauczyciel języka polskiego w szkole dla obcokrajowców, opowiadał kiedyś o pewnym rekordziście. Student z dalekiego zaprzyjaźnionego kraju spędził na poznawaniu tajników naszej mowy już kilka lat i zanosiło się, że spędzi jeszcze kilka z takim samym efektem. To znaczy zerowym. Nic nie rozumiał, tyle samo potrafił powiedzieć. Uradzono, że trzeba go wysłać dalej – niech się uczy polskiego w boju, czyli w czasie studiów. Zebrała się komisja złożona z najłagodniejszych egzaminatorów świata, ludzi, których organizmy mogą być wykorzystywane do produkowania surowicy na cały jad ludzkości. Powoli, głośno, wyraźnie poproszono studenta:
– Proszę nam coś opowiedzieć o Mikołaju Koperniku.
Zapadła krótka cisza. Słychać było tylko miarowe, spokojne oddechy egzaminatorów – wybrano takich z bardzo niskim ciśnieniem tętniczym. Po chwili na twarzy studenta pojawił się promienny uśmiech i padła odpowiedź:
– Aaa, Ziemia nieruch, Świeci ruch!
Znowu zapadła cisza, tym razem egzaminatorzy, oszołomieni efektem kilkuletniej nauki języka, nie wiedzieli, jak zareagować. Wreszcie jeden z nich zapytał:
– A skąd pan to wie?
– Ja widział.
Po co Państwu opisuję tę historię? Żeby wprowadzić w klimat pierwszej odsłony „(Ko)lekcji polskich kabaretów”, płyty zawierającej 13 utworów pod hasłem „Z ziemi polskiej i do Polski”. Jest tu trochę o potyczkach obcokrajowców z językiem polskim, jest o zmaganiu się Polaków z językami obcymi. Sam zmagałem się wielokrotnie, z tym większą satysfakcją oglądam utwory, z których wynika, że nie tylko ja. Fakt, że niewielu może się pochwalić aż takimi sukcesami w nauce języków obcych jak moje – na przykład na studiach, na lektoracie z języka francuskiego usłyszałem kiedyś, że mam akcent jak wieśniak z południa Francji.