Prezes Stowarzyszenia Wokanda Marcin Marszołek tłumaczy: – Tragedia jednostki mało kogo poruszy. W przypadku pozwu zbiorowego zawsze można liczyć na większe zainteresowanie dziennikarzy. Wkrótce po zawaleniu się hali Międzynarodowych Targów Katowickich zapowiadał wniesienie powództwa zbiorowego w imieniu kilkudziesięciu rodzin poszkodowanych wskutek tej tragedii. – Po analizie sytuacji uznaliśmy jednak, że każdy powinien to zrobić samodzielnie – mówi Marszołek.
Również na własną rękę od Skarbu Państwa dochodzą odszkodowań właściciele tirów, które w lutym utknęły na granicach z powodu strajku celników (ze stron internetowych Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych ściągają wzory pism procesowych). Identycznymi pozwami zasypują sądy pracownicy prywatyzowanych przedsiębiorstw, których pominięto przy podziale pracowniczych akcji.
Polski system prawny nawet bliźniacze sprawy każe sędziom rozpatrywać osobno. Mimo to nie brak prób zbiorowego zgłaszania roszczeń. Jedną z nich zainicjował Tomasz Urbaś, właściciel pięciu gdańskich kamienic. Jako wiceprzewodniczący Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Właścicieli Nieruchomości walczył o urynkowienie płaconych przez lokatorów czynszów. Długo to trwało, ale w końcu Trybunał Konstytucyjny dyskryminujące przepisy uchylił. A teraz Urbaś i inni kamienicznicy domagają się od Skarbu Państwa zadośćuczynienia za czas, kiedy wysokość czynszów mieli narzuconą przez ustawodawcę.
– Jest nas ponad 50 tys. i każdemu rząd powinien zapłacić od kilkudziesięciu do kilkuset tysięcy złotych – mówi Urbaś, powołując się na precedensowe orzeczenie Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu, który w 2006 r. zatwierdził ugodę zawartą między polskim rządem a Marią Hutten-Czapską, właścicielką jednej z gdańskich kamienic.