Mamy w świecie o jedną monarchię mniej i o jedną więcej republikę – Nepalu. Zadecydowało o tym zgromadzenie konstytucyjne 560 głosami przeciwko czterem, zamykając 239-letni rozdział królewskich rządów dynastii Szah. Były monarcha Gyanendra (na fot. z żoną, synem, synową i wnukami) ma dwa tygodnie na opuszczenie pałacu – który posłuży za muzeum – oraz zwrot królewskich włości. Maoiści, którzy po 10 latach partyzanckiej rebelii zwyciężyli w wyborach, już tego zapewne dokładnie przypilnują. Zamiast proponowanej emigracji do Indii, król wybrał pobyt w ojczyźnie; ma zostać biznesmenem, jak wcześniej, przed pałacową masakrą w 2001 r., kiedy to z rąk królewicza Dipendry zginął król Birendra wraz z większością najbliższych. Lider maoistów Prachanda, który bardzo chce zostać prezydentem, też nie będzie miał lekko. Malutkim Nepalem wstrząsają separatyzmy i trzeba będzie też znaleźć jakieś zajęcie dla 25 tys. zwycięskich partyzantów.