No to co, że nie mamy autostrad. Za to mamy osiemdziesiąt kilometrów teczek. I to jest nasza Autostrada Słońca. Dokąd nią zajedziemy? Do obiecywanej IV Rzeczpospolitej. Ci, którzy znaleźli się na internetowej liście, już w niej są. Mówiono wiele razy o edukacyjnej funkcji IPN. Teraz nikt chyba nie ma wątpliwości, na czym ona polega: byle przedszkolak może odtworzyć sobie klimaty przeszłości, zachłysnąć się powietrzem, jakim oddychali rodzice i dziadkowie. Aż się prosi, by powstała nowa wersja płótna – Podaj cegłę! Obraz byłby zatytułowany: – Podaj teczkę!
Wszystko wróciło: historyjka o Pawliku Morozowie, który napędzany ideologią doniósł na tatusia i mamusię. Łatwiej dziś pojąć jego decyzję: ostatecznie nie kto inny, tylko ipeenowiec zagrzebany w papierach pierwszy zlustrował swego ojca, krakowskiego pisarza. Spieszył się, żeby go czasem nie ubiegł równie ideowy koleżka. Wtedy, w tzw. minionym okresie, należało wyjaśniać, czy ktoś z rodziny nie był granatowym policjantem. Dzisiaj przyparci do segregatorów odpowiadają na pytanie, czy krewny nie był esbekiem. W tamtej, przypomnianej dziś, sielance obowiązywał rytuał pokajania. Czyli publicznego wyznania win, okazania skruchy. Proszę wsłuchać się w głosy tych, którzy celują palcem – skazującym – echo wróciło. No a organizowanie tego, co nazywało się gniewem ludu? Wystarczy przywołać w pamięci pikieciarzy pod redakcją „Rzeczpospolitej”. Ta sama spontaniczność – w cieniu przygotowanych zawczasu transparentów, haseł, pieśni sugerujących, kto powinien wisieć. Nagle styczeń zamienił się w marzec.
Trudno było dotąd wytłumaczyć nastolatkowi działanie mechanizmu sprawiającego, że ochlapani błotem gorączkowo szukali alibi.