Kiedy gen. Marek Dukaczewski, szef Wojskowych Służb Informacyjnych, zapoznał się z nazwiskami na podanej mu kartce, a potem ze sposobem, za pomocą którego z tzw. listy Wildsteina wyłuskaliśmy nazwiska oficerów WSI, powiedział, że w tej sytuacji może jedynie zaapelować do redakcji, aby z uwagi na ochronę bezpieczeństwa państwa nie ujawniała szczegółów. I tej prośbie czynimy zadość, choć klucz do listy nie jest schowany głęboko.
Konfrontując wyciągnięte przez nas z katalogu IPN nazwiska z innymi ogólnie dostępnymi w Internecie źródłami informacji, można poznać specjalizację zawodową niektórych oficerów. Jednego odnaleźliśmy wśród członków zespołu, który otrzymał grant z KBN na badania związane z ochroną informacji w systemach łączności. Inny, co wynika z publikacji Akademii Obrony Narodowej, śledzi rozprzestrzenianie się broni jądrowej. Kolejny jest we władzach stowarzyszenia skupiającego miłośników pewnej paramilitarnej dyscypliny sportowej. Dobrosława Mąkę wyłowiliśmy z listy IPN (jego służba jest jawna, dlatego podajemy nazwisko), a potem odnaleźliśmy jako współautora książki (o ironio) „Jak chronić tajemnice”. Dziś jest on naszym attaché wojskowym w Ottawie. Nazwisko płk. Władysława Rynickiego można znaleźć na oficjalnej liście personelu ambasady w Tokio.
Jak to się stało, że czynni oficerowie WSI (i innych służb, w tym ABW) są na liście IPN? W przyjętej w 1999 r. ustawie o ochronie informacji niejawnych zapisano, że „bez względu na upływ czasu” mają być chronione dane identyfikacyjne funkcjonariuszy i żołnierzy służb ochrony państwa wykonujących czynności operacyjno-rozpoznawcze oraz osób udzielających im pomocy.