W środę, w nocy, do najlepszego hotelu w Przemyślu przybywa Kazufumi Miyazawa, legenda i wielki wizjoner japońskiej muzyki rockowej. Przywozi ze sobą dziewięcioro wirtuozów z Tokio, Rio de Janeiro i Hawany oraz kilkunastu techników. Nie cierpią na jetlag (zaburzenia psychofizyczne wynikające z przekroczenia kilku stref czasowych), bo grali już w Paryżu i Sofii. Wyciągają laptopy i piszą do bliskich e-maile, że być może jutro zobaczą śnieżne niedźwiedzie.
Wyśpią się, a potem pojadą sobie w góry. Dzięki uprzejmości Straży Granicznej, która udostępnia autokar. A przede wszystkim dzięki mgr Idze Dżochowskiej, która od roku, jednoosobowo, prowadzi Centrum Kultury Japońskiej. I jest przekonana, że wcześniej czy później jej praca, podyktowana ogromną pasją do Kraju Kwitnącej Wiśni, spowoduje, że mieszkańcy Przemyśla uwierzą, iż w Polsce można stworzyć małą drugą Japonię.
Podobnie jak Miyazawa w Tokio, Iga-san jest znaną wizjonerką w Przemyślu.
Mając kilka lat Iga-san przeczytała japońską bajkę o dziewczynce, która zbyt wolno sadziła ryż. Bajka wyciskała łzy, bo tatuś dziewczynki – ryżowy rolnik – darł się i bił ją. Potem Iga-san zbierała pocztówki z Japonią. Wreszcie pojechała tam i urzekła ją kultura osobista Japończyków. Bywała w domach u artystów. Przyjmowała kawę z rąk maleńkich domowych robotów, które dzięki elektronicznym sensorom były wierniejsze niż psy. Kupiła kimono i zawarła interesujące znajomości. Animowała w Przemyślu imprezę Letni Powiew Japonii.
Rok temu na otwarciu centrum w Przemyślu był ambasador Masaaki Ono. Zapewnił, że placówka ma wielkie znaczenie jako przyczółek kultury japońskiej na rubieżach Unii Europejskiej. Trzeba tylko wybadać, jakie konkretnie dziedziny kultury japońskiej interesują mieszkańców Polski.