Psożercy ze Svini” Karla-Markusa Gaussa to jedna z tych książek, które chciałoby się napisać samemu. Autor, austracki eseista, odwiedził kilkanaście cygańskich osiedli na Słowacji, by zrozumieć, dlaczego ich mieszkańcy są tak znienawidzeni przez Słowaków. Na miejscu przekonał się, że sam nie jest wolny od rasistowskich uprzedzeń i że podyktowane najlepszymi chęciami (a czasem nieczystym sumieniem) europejskie inicjatywy często pogarszają sytuację, z której nie ma dobrego wyjścia. Nie jest to książka bez wad. Autor rozmawia tylko z wykształconymi Romami; gdy trafia na słynne cygańskie blokowisko Lunik IX w Koszycach, po prostu łazi po nim przez parę godzin, zaglądając do klatek schodowych i obserwując setki Cyganów, spędzających dnie na kupie śmieci. Wiedzę czerpie głównie z lektur i rozmów z działaczami organizacji pozarządowych, toteż wnioski, do jakich dochodzi, nie są szczególnie odkrywcze – np. że Cyganów łączy tylko kolor skóry i niechęć Białych, sami bowiem dzielą się na kasty, z niedotykalnymi psożercami na samym dnie. Siłą książki są jednak trafne obserwacje, znakomity styl i umiejętność takiego prowadzenia narracji, że czyta się ją dosłownie jednym tchem. Zaledwie kilka godzin jazdy samochodem z Wiednia na wschód Gauss odkrył miejsca nie mniej przeraźliwe niż slumsy Kalkuty. I napisał o nich książkę nie mniej wciągającą, niż gdyby jej akcja rozgrywała się w Indiach.
Karl-Markus Gauss, Psożercy ze Svini, przekład Alicja Buras, wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2005, s. 123