Archiwum Polityki

George Odnowiciel

Amerykanie mają ostatnio problemy bardzo podobne do naszych. Muszą radykalnie uzdrowić służbę zdrowia, zreformować system emerytalny. Też myślą o podatku liniowym. I też boją się zmian.

Absurdalnie rosnące koszty ochrony zdrowia mogą doprowadzić do bankructwa federalnych funduszy ubezpieczeniowych Medicare (emeryci) i Medicaid (biedni). Z powodu starzenia się społeczeństwa, za czterdzieści kilka lat państwowy fundusz emerytalny Social Security stanie się – jeśli pozostawi się go bez zmian – przynajmniej częściowo niewypłacalny. Bush chce zmienić wiele, często na przekór opinii większości Amerykanów i wbrew woli Kongresu. Ale jego plany, wyjawione między innymi w orędziu o stanie państwa, budzą mnóstwo wątpliwości.

W przedstawionym ostatnio projekcie budżetu Bush zaproponował znaczne redukcje wydatków – głównie likwidację lub radykalne odchudzenie 150 niewydolnych programów społecznych. W ciągu czterech lat, zdaniem prezydenta, ma to zmniejszyć deficyt o połowę. W budżecie nie ma jednak projektowanych wydatków na wojny w Iraku i Afganistanie – których koszty, ukryte w budżetach uzupełniających, wciąż rosną – ani przewidywanych, ogromnych kosztów proponowanej reformy Social Security.

Plan przewiduje dalsze zwiększanie nakładów na obronę (z obecnych 400 do prawie 500 mld dol. w 2010 r., największa pozycja w budżecie) oraz na bezpieczeństwo wewnętrzne. Do cięć wybrano wydatki na takie cele jak budownictwo mieszkaniowe (fundusz Medicaid), zasiłki, opieka nad dziećmi czy ochrona środowiska, co godzi w słabsze grupy społeczne lub elektorat wierny demokratom. Nie ruszono jednak funduszu Medicare, gdzie można by poczynić największe oszczędności, bo pochłania on aż 13 proc. budżetu. Przyczyna jest prosta: emeryci to dziś w USA najsilniejsze lobby – prawie wszyscy głosują.

Wydatki budżetowe rosły przez całą pierwszą kadencję Busha z powodu wojny i psychozy antyterrorystycznej, a także dlatego, że Biały Dom i republikański Kongres bały się narazić Amerykanom przed wyborami.

Polityka 8.2005 (2492) z dnia 26.02.2005; Gospodarka; s. 44
Reklama