Archiwum Polityki

Hitch

++

Dla Willa Smitha, słynnego rapera i komika, który od czasu do czasu zaskakuje znakomitymi rolami w poważnych dramatach („Ali”), występ w romantycznej komedii „Hitch” to ukłon w stronę wyraźnie lżejszego repertuaru. W zabawnym, wakacyjnym filmie Andy Tennanta („Czy to ty, czy to ja”, „Polubić czy poślubić”) gra seksownego nauczyciela uwodzenia, który udziela porad nieśmiałym fajtłapom, umierającym na widok kobiet. Szkoląc wyjątkowo nieporadnego menedżera, który obżera się hot dogami, nosi białe skarpetki i nie wie, jak pocałować należącą do finansowej elity wybrankę serca – Smith sam wpada w tarapaty. Zakochuje się bowiem w dziennikarce bulwarowej prasy, która nie odstępuje na krok ukochanej jego klienta i podejrzewa, zresztą słusznie, że ktoś za tym romansem stać musi. Klasyczna sytuacja qui pro quo rozegrana zostaje w iście amerykański sposób, czyli po serii gagów ośmieszających miłosne podchody wszystko zmierza do szczęśliwego zakończenia. Dla panów, którzy nie lubią bajkowej scenerii i widoczków zachodzącego słońca nad Manhattanem, godna polecenia jest absolutnie zjawiskowa uroda pół-Kubanki Evy Mendes (proszę tylko nie mylić jej z Ive Mendes – brazylijską piosenkarką, która niedawno występowała w Fabryce Trzciny). Choć kamera zdecydowanie rzadziej ukazuje jej wdzięki, koncentrując się na wygłupach Smitha, tych kilka chwil spędzonych w towarzystwie – nie bójmy się tego słowa – ideału kobiecego piękna warte jest ceny biletu.

Janusz Wróblewski

+++ świetne
++ dobre
+ średnie
– złe
Polityka 9.2005 (2493) z dnia 05.03.2005; Kultura; s. 59
Reklama