Archiwum Polityki

Familie ze smakiem

Historie najlepszych polskich restauracji splatają się z losami ich właścicieli – rodzinami Kręglickich, Likusów, Gesslerów, Łodzińskich. Niektórym restauracje narodziły się z marzeń, innym z przypadku. Jedni uczynili z nich świetny biznes, inni się przez nie pokłócili.

Marcin Kręglicki pomysł na restaurację przywiózł w 1988 r. z Zachodu, dokąd jako student ekonomii pojechał na saksy. Od zawsze marzył, że otworzy knajpkę. Inteligencka rodzina: matka – prawnik, ojciec – ekonomista, przyjmowała to ze zrozumiałym rozbawieniem. Ale dopiero pobyt za granicą, gdzie prowadzenie restauracji poznał dosłownie od kuchni, w tym marzeniu go utwierdził. Jego pasją stała się kuchnia chińska.

W Warszawie za chińską uchodziła wtedy restauracja Szanghaj, w której serwowano również schabowego z ziemniakami. Kręglicki ze wspólnikiem Wietnamczykiem otworzył w 1989 r. Mekong. – Zainwestowałem 2 tys. dol. i malucha, którym jeździłem po towar – wspomina. Do dziś pamięta, że do Fiata 126p zmieści się 9 skrzynek marchewki, ziemniaków i kapusty pekińskiej. Czas był sprzyjający – wiał wiatr zmian, zagraniczne koncerny ściągały nad Wisłę swoich dyrektorów, Polacy chcieli jadać światowo. Restauracja przynosiła kokosy, wieczorami trudno było o wolny stolik. Szybko dołączyła do niego młodsza siostra Agnieszka. – Byłam wtedy zbuntowaną studentką, kontestującą rzeczywistość dookoła mnie. Do restauracji Marcina przyszłam, bo chciałam dorobić jako kelnerka. Przyszła i wsiąkła. Zdeklarowana feministka odnalazła się w gotowaniu. Wspólnie z kucharzami układała menu. Urzekła ją atmosfera, ruch, ludzie, wieczny korowód i karnawał. Dziś rodzeństwo Kręglickich prowadzi wspólnie w stolicy siedem znanych restauracji. Z pasją serwują dania z całego świata – włoskie (Chianti), meksykańskie (El Popo), greckie (Meltemi i Santorini), hiszpańskie (Mirador) i polskie. Mekongu już nie ma. W jego miejscu otworzyli francuski Absynt, bo pod koniec lat 90.

Polityka 12.2005 (2496) z dnia 26.03.2005; Gospodarka; s. 40
Reklama