Archiwum Polityki

Zakopana Betty

+

Miłośnikom popularnego nurtu nekrokina – dworującego sobie ze zwłok, śmierci i ceremonii pogrzebowych – można polecić groteskę „Zakopana Betty”, pozycję może mało odkrywczą, ale za to wyraźnie lepszą od rodzimego „Ciała”, które okazało się przebojem. Humor brytyjski, cokolwiek na ten temat mówić, jest bardziej wyrafinowany niż nasz, a film Nicka Hurrana o miłości pięćdziesięciolatków, których połączył fikcyjny pogrzeb, regułę potwierdza. Rzecz rozgrywa się w małym walijskim miasteczku, gdzie konkurują ze sobą dwa zakłady pogrzebowe. Klientem jednego z nich zostaje starszawa dama (Brenda Blethyn), zamierzająca zorganizować godny pochówek despotycznej teściowej, która opuściła świat na skutek zakrztuszenia się smakołykami. Traf chce, że szefem zakładu jest jej dawna sympatia – dobroduszny mężczyzna z charakterystycznym wytrzeszczem oczu (Alfred Molina), marzący na dodatek o karierze tancerza. Właściciela drugiego gra Christopher Walken, który jako obrotny przedsiębiorca oferuje takie atrakcje jak stepowanie w czasie mszy czy nowoczesny design trumien w kształcie na przykład rakiet kosmicznych. Stara miłość odżywa, problemem jest tylko mąż bohaterki, zdradzający ją na potęgę z pozbawioną erotycznych hamulców sekretarką (Naomi Watts). Niektóre surrealistyczne gagi parodiujące konwencję „Czterech wesel i pogrzebu” śmieszą, inne niestety nie.

Janusz Wróblewski


+++ świetne
++ dobre
+ średnie
– złe
Polityka 13.2005 (2497) z dnia 02.04.2005; Kultura; s. 58
Reklama