Archiwum Polityki

Wielka nieobecna

Może jesteśmy równi pod względem godności i człowieczeństwa. Ale w świecie widzialnym żadnej równości nie ma.

Mało co jest bardziej wkurzające niż sąsiad, który ma jedną krowę więcej. Ale każdy ma takiego sąsiada. A kto ma się gorzej od innych, czuje się jakoś skrzywdzony. W głębi duszy większość z nas wierzy przecież, że ludzie rodzą się i z natury są lub powinni być równi. Każdy jednak gołym okiem widzi, że w żadnym potocznym sensie to nie może być prawda.

Trudno o pogląd bardziej fałszywy, frustrujący i konieczny zarazem, niż wielki mit równości. Może jesteśmy równi wobec spraw ostatecznych: śmierci i życia wiecznego. W życiu doczesnym najpierw nierówno nas wyposaża natura – w zdrowie, zdolności, wygląd. Potem bardzo różnie wyposaża nas nasze otoczenie – rodzina, środowisko, szkoła. Dostajemy język, styl życia, aspiracje, nawyki, horyzonty marzeń, potoczny obraz świata, kulturę. Nie mamy na to zbyt dużego wpływu. Kiedy możemy go mieć, na ogół jesteśmy już ukształtowani w tak poważnym stopniu, że bardzo nierówno korzystamy z tej szansy. Znów wiele zależy od przypadku, czyli szczęścia, które też nie jest dzielone po równo. Jedni spotkają osoby czy okoliczności, które im pomogą, inni takie, które im zaszkodzą.

Wchodząc w społeczne życie mamy nierówne szanse. Im dalej w las, tym więcej nierówności i jednocześnie więcej mitów równości. Mit równych szans w pracy przegrywa nawet z urodą, która jak wiadomo pomaga w karierze, nie mówiąc o wykształceniu, które w dużym stopniu zależy od tego, kim są nasi rodzice. Mit równej konkurencji na rynku przegrywa choćby z urodzeniem. W każdym kraju na świecie partnerzy inaczej traktują członków znanych rodzin i firm, a za granicą lepiej są traktowani ci z krajów cieszących się dobrą opinią. Przed sądem mit równego prawa przegrywa nie tylko z pozycją społeczną, lecz także z płcią, zamożnością, zdolnością przekonywania.

Polityka 17.2005 (2501) z dnia 30.04.2005; Społeczeństwo; s. 94
Reklama